Idealne książki na długie wieczory #2

Niedawno opublikowałam pierwszą część książkowych polecajek na długie wieczory. W poprzednim poście skupiałam się raczej na literaturze pięknej. Dziś chciałabym Wam polecić kilka książek z szeroko pojętej fantastyki i literatury grozy. Mam nadzieję, że znajdziecie wśród nich coś dla siebie. 

Trylogia Nadzoru, Charlie Fletcher, 



Autor powieści zabiera nas do alternatywnego dziewiętnastowiecznego Londynu, w którym spotkamy łowców czarownic, przedstawicieli Hordy Mroku oraz ludzi o nadnaturalnych zdolnościach. Wśród tych ostatnich są członkowie Nadzoru - tajnego związku strażników, który niegdyś liczył setki dzielnych dusz. Jednak dziś można ich policzyć na palcach jednej dłoni.

Tymczasem w mieście panoszą się okrutni mordercy i magiczne istoty żerujące pod osłoną nocy. Poza tym wrogowie podchodzą coraz bliżej, a Nadzór jest osłabiony i rozdarty.

wszystko zaczęło się pewnej nocy pod drzwiami siedziby Nadzoru, pod którymi pojawił się opryszek z workiem, z dość niecodzienną zawartością. Wydawało się, że pojawiła się szansa na uzupełnienie sił. Jednak wiele wskazuje na to, że pozorne błogosławieństwo jest raczej wymyślną pułapką, która ma doprowadzić Nadzór do ostatecznego oraz całkowitego upadku.

Wciągu ostatnich tygodni towarzyszyłam członkom Nadzoru w ich walce o poszerzenie szeregów oraz zachowanie równowagi jeżeli chodzi o współistnienie stworzeń dnia i nocy. I tak jak w pierwszej części mamy dość jasno określone co jest dobre, a co złe; to w kolejnych tomach zauważamy, że zarówno dobro, jak i zło niekoniecznie jest takie oczywiste, jakby się wydawało. Jednak "Trylogia Nadzoru" to seria, w której największą uwagę przywiązujemy nie do postaci, ale do wydarzeń (przynajmniej ja tak miałam). A to dlatego, że autor doskonale wie jak rozpisać sceny tak, aby dobrze je się czytało i wzbudzały określone emocje. Natomiast to czego mi brakowało w tej serii to większa ekspozycja jeżeli chodzi o postacie i relacje między nimi oraz świat, w którym została osadzona fabuła. Moim zdaniem autor nie dookreślił wielu rzeczy i zostawił za dużo miejsca wyobraźni czytelnika. 

Niemniej jednak to za co nienawidzę autora to zakończenie, które jest mocno otwarte i nie domyka pewnych wątków, które jednak były dla mnie dość ważne. Te wszystkie pourywane i nie do końca dopracowane wątki są moim zdaniem największą zmorą tej serii i mam nadzieję, że autor napisze jeszcze jakieś książki, które do niej nawiązują. Jednakże wspomniane przeze mnie minusy nie zmieniają faktu, że kocham powyższą trylogię całym sercem, a pod koniec ostatniego tomu polało się trochę łez - bo w końcu to nie tak miało się skończyć!

Tak jak wspomniałam bym chciała, żeby powstała jakaś kolejna seria będąca kontynuacją "Trylogii Nadzoru". Poza tym uważam, że ta seria ma potencjał do tego, żeby powstało wokół niej jakieś uniwersum - trochę jak w przypadku "Metro 2033" (pomimo tego, że "Trylogia Nadzoru" nie dorasta do pięt książkom Głuchowskiego). 

W każdym razie książki pana Fletchera są świetną i lekką rozrywką, po którą można sięgnąć właściwie o każdej porze roku. 

Notka o pierwszym tomie => "Nadzór", Charlie Fletcher,
Notka o drugim tomie => "Paradoks", Charlie Fletcher,

Mroczne Materie, Phillip Pullman


Kiedy sięgałam po "Zorzę polarną" nie spodziewałam się tego jak bardzo pokocham tą serię nie tylko za opowieść w niej zawartą, ale również za pełnokrwistych bohaterów, niesamowicie wykreowane światy i przesłanie, które w sobie niesie. Powiem Wam, że dawno nie czytałam czegoś tak wielowątkowego i to w dodatku z postaciami, które często są ciężkie do wyczucia. Pewne rzeczy w fabule i zmiany w bohaterach były wprowadzane lub zarysowane tak subtelnie, że czułam się momentami zdezorientowana, ale również zaciekawiona tym w jakim kierunku to pójdzie. Takie rzeczy są dla mnie wyrazem kunsztu pisarskiego autora, bo myślę, że ciężko stworzyć dobrą, przejrzystą i łatwą w odbiorze historię z przesłaniem, pełną subtelności i wyrazistych postaci oraz wątków.

"Mroczne Materie" to historia o dorastaniu, przyjaźni, miłości, oddaniu, odwadze, poświęceniu, śmierci oraz o tym co tak na prawdę jest w życiu ważne. Autor skierował swój cykl szczególnie do młodych ludzi, którzy często szukają swojej tożsamości, miejsca na ziemi i borykają się z różnymi rozterkami. Dlatego też tym bardziej jestem pod wrażeniem prostoty, a zarazem złożoności fabuły tych książek. Dodatkowo ta seria jest również krytyką Kościoła Katolickiego i to naprawdę niezwykłe, że obcy człowiek z zupełnie innego kraju ma właściwie takie same zastrzeżenia do tej instytucji co ja. Co więcej bardzo podobnie do autora postrzegam to co się dzieje z nami po śmierci.

Książki z tej serii stały się dla mnie jednymi z najważniejszych w moim życiu, bo dzięki nim zobaczyłam, że nie jestem sama ze swoim postrzeganiem życia i podejściem do wielu spraw. Poza tym szczególnie w "Bursztynowej lunecie" miałam wrażenie, że autor mocno mną potrząsną i sprawił, że bardziej doceniam swoje życie i jeszcze bardziej mam ochotę wziąć za nie odpowiedzialność. Pullman motywuje swojego czytelnika do tego, żeby zaczął samodzielnie myśleć i żyć, co nawet w przypadku dorosłych nie jest prostą sprawą. Jednak cała ta historia pokazuje, że każdy z nas musi stoczyć swoją wojnę o niezależność i samodzielność. 

Recenzje poszczególnych tomów znajdziecie >>>TU<<<

Materia Prima, Adam Przechrzta


Olaf Rudnicki jest alchemikiem i aptekarzem z własną apteką. Do enklaw, które stosunkowo niedawno pojawiły się na świecie wybiera się po substancję zwaną materia prima będącą cennym składnikiem leków, które sporządza mężczyzna. Pewnego dnia w enklawie spotyka rosyjskich żołnierzy, dzięki którym przeżył swój wypad w to tajemnicze, złowieszcze i niebezpieczne miejsce. Od tego momentu życie Rudnickiego oraz żołnierzy mają coraz więcej wspólnych mianowników.


Akcja w pierwszym tomie serii rozpoczyna się na terenach Polskich pod okupacją, na początku XX wieku tuż przed I Wojną Światową. Zatem nasz kraj jest pod zaborami, a zbliżająca się wojna sprawia, że w społeczeństwie panują nerwowe nastroje. Dodatkowo warszawska enklawa stanowi coraz większe niebezpieczeństwo dla ludności. Sytuację podsyca jeszcze fakt, że pewnym momencie w tajemniczych okolicznościach ginie nastolatka z dobrego domu.

Co właściwie mnie zauroczyło w tym cyklu?

Już w momencie, w którym po raz pierwszy czytałam "Adepta" wiedziałam, że to będzie jedna z najlepszych serii, które do tej pory przeczytałam. Wielowątkowość, świetnie zbudowane postacie i tło powieści oraz lekkie pióro autora sprawiły, że każdą kolejną książkę Przechrzty czytałam szybko i z zapartym tchem. Dodatkowo to jak autor wymyślił świat w "Materia Prima" jest czymś niesamowitym, co nie daje nam o sobie zapomnieć jeszcze długo po lekturze. Z jednej strony mamy Przeklętych z enklawy, którzy mocno komplikują życie ludziom; a z drugiej obserwujemy rosnące niepokoje związane z sytuacją polityczną nie tylko w kraju, ale też na świecie. Zatem dla naszych bohaterów to czas zadawania sobie trudnych pytań i podejmowanie niełatwych decyzji oraz ryzykownych działań. Dodatkowo w powyższej serii znajduje się wiele wątków obyczajowych i społecznych, z lekką domieszką romansu. I powiem Wam, że gdyby ktoś zachwalał mi tak rozbudowaną serię polskiego pisarza podchodziłabym do niej z dystansem. Jednak okazuje się, że w tym wypadku Przechrzta sprawnie łączy te wszystkie wątki w bardzo ciekawą całość.

Odnoszę wrażenie, że zbudowanie alternatywnego świata osadzonego na terenie ziem polskich w pierwszej połowie XX wieku jest tylko pretekstem do opowiedzenia o tym jak wtedy żyli ludzie. To właśnie to czego się obawiali, czym się kierowali i co musieli brać pod uwagę niemalże na każdym kroku jest moim zdaniem zarysowane najlepiej. Natomiast odnoszę wrażenie, że enklawa, magia i Przeklęci czasem są tylko tłem dla tego co tak na prawdę ważne w tej serii.

"Materia Prima" jako całość to historia o przyjaźni, lojalności, oddaniu, poświęceniu, podejmowaniu trudnych decyzji i miłości. To również opowieść o tym czym jest honor oraz ukazanie patriotyzmu jako czegoś, co nie zawsze jest łatwe i takie oczywiste. Dodatkowo wszystko napisane jest tak, że każdą kolejną powieść z tego cyklu czytałam na coraz większym wdechu i z coraz większym zaciekawieniem. Poza tym o dziwo bardzo kibicowałam poszczególnym postaciom i mocno się z nimi związałam - co mimo wszystko nie zdarza mi się zbyt często. Szczerze mówiąc jeszcze do niedawna towarzyszył mi lęk związany z tym, że jedna z moich ulubionych serii się kończy. Jednak z tego co wiem jeszcze w tym roku ma ukazać się pierwszy tom z serii "Materia Secunda", który jest jakby kontynuacją "Materia Prima". Ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła i nie mogę się doczekać jak będę mogła po nią sięgnąć. W końcu finał trylogii wprawdzie wiele wyjaśnia, ale też pozostawia wiele pytań i otwartych wątków. Na przykład o to czy Łucja przypadkiem nie narozrabia i jak będą się rozwijać jej relacje z jednym z głównych bohaterów. Mam nadzieję, że w "Materia Secunda" dostanę kilka odpowiedzi, a do tego czasu będę musiała pocieszać się innymi książkami Adama Przechszty.

Saga Księżycowa, M. Meyer

Kiedy robiłam rereading "Cinder" nie spodziewałam się, że trzy miesiące później będę już po lekturze ostatniego tomu Sagi Księżycowej. Do przeczytania całej serii w tak szybkim czasie zmotywowały mnie moje koleżanki, które dzięki mnie wciągnęły się w serię i ją kontynuowały (bądź nadal to robią). I tak jak w przypadku pierwszego tomu miałam trochę zastrzeżeń to wiedziałam, że jeżeli chodzi o powyższą serię to z tomu na tom jest coraz lepiej. Z racji tego, że "Winter" to ostatnia część serii to napiszę o niej dość ogólnie i będę pisać również o tym co myślę o Sadze Księżycowej jako całości. 

~*~

Tak jak wspomniałam "Winter" to finał całej serii, w którym autorka domyka wszystkie rozpoczęte wcześniej wątki. Dla mnie ta część była niezwykłą ucztą, którą sobie dawkowałam nie tylko ze względu na jej objętość, ale również dlatego, że już nigdy nie sięgnę po nią po raz pierwszy. W tej książce spotykają się wszystkie bohaterki, które poznaliśmy do tej pory, jednak to wokół baśni o królewnie Śnieżce skupionych jest wiele wątków. Mamy tu zatem złą macochę i strażnika, który miał zabić księżniczkę. Jednakże na szczęście jest to jedna z historii, która wchodzi w część większej całości, przez co zbytnio nie przytłacza czytelnika lecz nadaje jej świeżości.
 
W trakcie lektury powyższej książki uświadomiłam sobie jak bardzo zżyłam się z poszczególnymi bohaterami i jak bardzo ich polubiłam - nawet jeśli wcześniej mnie irytowali. Z każdym z nich przeżywałam to co ich spotyka i liczyłam na to, że wszyscy przeżyją oraz wszystko dobrze się skończy. Zarówno "Winter", jak i cała "Saga Księżycowa" okazała się być dla mnie świetną rozrywką i dostarczyła zabawy nie tylko dzięki świetnie zarysowanej fabule, ale także w formie doszukiwania się nawiązań do znanych historii. Na przykład w ostatniej części tejże serii miałam wrażenie, że autorka inspirowała się również chociażby "Igrzyskami śmierci", ale jest to dość luźne nawiązanie i niekoniecznie muszę mieć rację. I mimo tego, że moim zdaniem w tej serii są rzeczy, które można by podciągnąć to ja osobiście jestem w stanie wiele wybaczyć tym książkom. A to dlatego, że autorka dostarczyła mi niezwykłą historię, która okazała się być świetna rozrywką i pomogła mi się oderwać od tego co dzieje się wokół. Okazało się, że w obliczu stresu, który ostatnio mi towarzyszy dużo bardziej niż bym chciała lektura "Winter" była dla mnie jedną z rzeczy, która sprawiała, że było mi łatwiej poradzić sobie z tym co się u mnie dzieje. 

Przyznam się Wam, że trochę mi smutno, że to już koniec i nie ma kolejnych części. Jednak na pewno będę robić rereadingi tej serii, bo nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Mam też nadzieję, że pojawią się w naszym kraju również dodatki do tej serii, które nie zostały przetłumaczone na język polski. Tymczasem jeżeli potrzebujecie lekkiej i niezobowiązującej lektury, dzięki której nieco się odstresujecie i będziecie mogli na chwilę oderwać się od codzienności, to "Sagę Księżycową" polecam Wam całym sercem. 

"Gałęziste", Artur Urbanowicz



Bardzo długo stroniłam od książek polskich autorów - to co wychodziło spod ich pióra uważałam za słabe, a ich samych postrzegałam jako ludzi, którzy każdą krytykę postrzegają jako atak osób nie mających pojęcia o literaturze, na ich arcydzieła. 

Jednak dzięki możliwościom jakie, daje mi blogowanie oraz poleceniom znajomych zaczęłam odkrywać naszych prozaików na nowo. Jednym z takich pisarzy, których twórczość poznałam stosunkowo nie dawno jest Artur Urbanowicz. "Inkub" jego autorstwa spodobał mi się na tyle, że postanowiłam sięgnąć również po "Gałęziste", które w nowej odsłonie mają ukazać się w listopadzie. 

O książce: 
(opis od wydawcy)

Nie wierz w nic, co widzisz, słyszysz… i w co do tej pory wierzyłeś.


Jest taki dom, w którym nie chciałbyś spędzić nocy. Z jakiegoś powodu ciemność w nim jest inna. Jeszcze bardziej złowroga niż gdziekolwiek indziej.

Jest takie jezioro, w którym mieszkają nieumarli. Ich przewaga nad Tobą jest prosta – oni nie potrzebują nabierać powietrza.

Jest taki demon, o którym wolałbyś nie wiedzieć. Niematerialne uosobienie zła, przed którym nie sposób uciec.

Jest takie miejsce, w którym znajdziesz ten dom. Miejsce, które skrywa też to jezioro, miejsce, w którym ten demon był od zawsze. To las. Las, w którym za nic w świecie nie chciałbyś się zgubić. Kiedy już raz do niego wejdziesz, nie pozwoli Ci wyjść.

Jest taka historia, której nie chciałbyś poznać. Opowieść, która Cię zaintryguje, zaskoczy i przerazi do szpiku kości. Powieść grozy na baśniowych ziemiach Suwalszczyzny, z zaskakującym zakończeniem godnym mistrzów gatunku.

Odważysz się?

W porównaniu z pierwowzorem tekst powieści został gruntownie przeredagowany, poprawiony, okraszony klimatycznymi ilustracjami oraz uzupełniony o rozbudowane posłowie.


"Gałęziste" to moim zdaniem idealna powieść na długie jesienne wieczory - szczególnie na te, kiedy pada deszcz. Wtedy ta historia nabiera jeszcze lepszego klimatu, a my mamy szansę lepiej wczuć się w ducha powieści. 

Autor niespiesznie buduje napięcie i wprowadza atmosferę grozy. Przez większość lektury dyskretnie daje nam znać, że coś "wisi" w powietrzu, a my dzięki temu jeszcze bardziej niecierpliwie oczekujemy na to, aż w końcu wszystko się rozkręci. I powiem Wam, że warto czekać, bo kiedy dochodzimy do zwrotu akcji pochłaniamy pozostały fragment książki niemalże na raz. Powyższa powieść ma w sobie tą aurę, której oczekuję od tego typu książek i mam nadzieję, na to, że Urbanowicz napisze jeszcze nie jedną książkę w tym klimacie. 

Mimo tego, że bardzo polubiłam tą książkę były rzeczy, które mnie w niej irytowały. Chociażby niektóre dialogi były jak dla mnie dość płaskie, mimo tego, że na swój sposób oddawały charakter głównych postaci - niedojrzałość mimo osiągniętej jakiś czas temu pełnoletności. Poza tym tak jak polubiłam główną bohaterkę, z którą w pewnym stopniu się utożsamiałam, to główny bohater momentami mnie bardzo irytował. Mam wrażenie, że zachowywał się jak szesnastolatek w kulminacyjnym punkcie dojrzewania, podczas gdy jest już w takim wieku, w którym powinien już nieco umieć panować nie tylko nad swoimi emocjami, ale również nad własnym popędem. Jednak mimo pewnych mankamentów uważam "Gałęziste" za całkiem niezłą debiutancką powieść. I chociaż nie jest pozbawiona wad to z czystym sumieniem mogę Wam ją polecić. 

"Inkub", Artur Urbanowicz



Inkub" Artura Urbanowicza będzie miał swoją premierę już na początku kwietnia. Po tą powieść sięgnęłam głównie dlatego, że jej klimat skojarzył mi się z książkami Stefana Dardy, którego przeczytane do tej pory książki mi się podobały. 
Dwie epoki.

Dwie historie.
Jedna wioska.
Jedna czarownica.
Jedna klątwa.

Wyobraź sobie, że możesz wszystko. Nawet oszukać śmierć.

Nad Suwalszczyzną za kilka dni pojawi się zorza polarna. W Jodoziorach, małej wiosce na prowincji, zostają znalezione spopielałe zwłoki małżeństwa. Wśród lokalnej społeczności miejsce to owiane jest złą sławą, słynie ze szczególnego nasilenia przemocy, chorób, zaginięć i samobójstw. Mówi się też o zjawiskach nadprzyrodzonych – niezidentyfikowanym zielonym świetle, odgłosach niewiadomego pochodzenia, a także o nawiedzonym domu. Miejscowi wierzą, że to on rozsyła wokół negatywną energię, która wydobywa z ludzi najgorsze instynkty.

Tajemnicami wioski żywo interesuje się młody dzielnicowy, który wkrótce popełnia samobójstwo. Sprawę jego śmierci bada Vytautas Česnauskis, policjant na wpół litewskiego pochodzenia z komendy miejskiej w Suwałkach. Odkrywa, że mroczna historia Jodozior ma swoje korzenie w latach siedemdziesiątych. Wtedy miała tam mieszkać kobieta, która parała się czarami…

Do tej historii podchodziłam z dużą dozą dystansu i nieufności głównie dlatego, że w taki sposób zwykle podchodzę do twórczości polskich autorów, z którymi nie miałam jeszcze styczności. Jednak tak jak wspominałam dałam tej książce szansę głównie dlatego, że kusiła mnie klimatem powieści Stefana Dardy. I muszę przyznać, że nie zawiodłam się na swojej intuicji, gdyż "Inkub" okazał się być świetnym horrorem, który czytałam z przyjemnością. W książce znajdziemy czarownice oraz współczesne polowanie na nie, a także duszną i mroczną atmosferę suwalskiej wsi. Niewątpliwie historia trzymała mnie w napięciu, a moje zainteresowanie nią wzrastało z każdą stroną. Dochodziło do tego, że wieczorami starałam się unikać lektury "Inkuba" ze względu na moją dość żywą wyobraźnię, która momentami zaczynała działać, aż za bardzo. Dodatkowo bardzo na plus jest wplecenie humorystycznych dialogów i sytuacji, co nieco rozładowywało napięcie i poprawiało mi humor. 

Mimo tego, że świetnie się bawiłam czytając tą książkę to uwierało mnie w niej to, że moim zdaniem miejscami była za bardzo przegadana i rozwleczona. Chodzi mi głównie o wieczne użalanie się nad sobą Vytautas'a i jego marudzenie, że nie może odnaleźć życiowej partnerki. Ja rozumiem, że mógł być w pewnym stopniu nieśmiały, ale w dobie Internetu dużo łatwiej się z nią uporać. Poza tym główny bohater co jakiś czas lubił czynić wywody o tym jak doszło do tego, że jest taki nieszczęśliwy. To na prawdę mega mnie irytowało, bo można było oszczędzić tego czytelnikom. I mimo tego, że rozumiałam, że takie a nie inne cechy policjanta są w pewien sposób ważne dla fabuły to uważam, że można było nimi zagrać nieco lepiej. Na szczęście reszta powieści wynagrodziła mi pewne minusy z nawiązką. 

Uważam, że "Inkub" to świetna powieść, która podziałała na moją wyobraźnię i w pewnym stopniu ujęła mnie fabułą. Mroczne, tajemnicze i przerażające wydarzenia sprzed lat, które wiążą się z tymi współczesnymi oraz polowanie na czarownice jest czymś, o czym lubię czytać.

Komentarze

  1. Pierwsza pozycja mnie zainteresowała, pozdrawiam :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam twórczość Artura Urbanowicza. Gałęziste i Inkub już za mną. Uważam, że obie powieści są genialne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gałęziste ma klimat. To świetna książka na jesienne wieczory.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest problem z dodawaniem komentarzy . Chciałem napisać, że interesuje mnie najbardziej pierwsza pozycja, pozdrawiam :-) .

    OdpowiedzUsuń
  5. Dwie pierwsze propozycje bardzo mnie zainteresowały. Książki Urbanowicza znam i lubię, czytałam obie proponowane :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam w planach książki Urbanowicza i Przechrzty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie mam nadzieję, że też Ci się spodobają.

      Usuń
  7. Gałęziste również mogę polecić. Miętosiłam strony z przejęcia. Super książka

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobrze wspominam Sagę Księżycową. Pozostałych książek nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Gałęziste" mam już na swojej liście książek do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natomiast ja bardzo bym chciała do nich wrócić tej zimy - tak samo jak do "Inkuba", ale nie wiem na ile starczy mi czasu.

      Usuń
  10. Gałęziste chyba czytałam. Pora może na cały cykl? Faktycznie, teraz wieczory sprzyjają czytaniu:D
    Pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książki Przechrzty są bardzo popularne w mojej bibliotece ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.