Obyczajówka/literatura piękna, którą pokochałam #2

Bardzo rzadko sięgam bo obyczajówkę, jednak czasem zdarza się, że sięgam po tego typu książki. O kilku takich książkach pisałam Wam już w poście pt. Obyczajówka, którą pokochałam, a dziś chciałabym dołożyć do tej listy kilka książek.



Pierwszą z nich są "Służące" autorstwa K. Stockett. Czytałam tą książkę kilka lat temu i moje wspomnienia odnośnie fabuły nieco już wyblakły, ale wciąż pamiętam emocje, które towarzyszyły mi czytaniu tej książki i to jak bardzo mnie wzruszyła. 


Autorka stworzyła trzy wspaniałe kobiece bohaterki. Ich odwaga i determinacja, z jaką podjęły się swojego zadania jest godna podziwu. Te kobiety zapoczątkowały nieodwracalną zmianę nie tylko w funkcjonowaniu poszczególnych mieszkańców miasta, ale również w swoim własnym. Na pierwszy plan wysuwa się tu przede wszystkim temat segregacji rasowej w latach 60. ubiegłego wieku. Jednakże w tle również mamy niezwykłą opowieść o własnych ograniczeniach, którym podlegamy i które pragniemy znieść.

Aibileen na co dzień prowadzi swoją małą wojnę o to by cokolwiek się zmieniło w podejściu do osób czarnoskórych. Służąc u białej pani, która źle traktuje swoją córeczkę już od najmłodszych lat mówi jej, ze jest piękna, dobra i ważna. Kiedy dziewczynka wchodzi w wiek, w którym więcej rozumie czarna służąca zaczyna jej opowiadać kolorowe opowieści, które mają nauczyć dziecko, że to, iż ktoś ma inny kolor skóry wcale nie jest gorszy.

W „Służących” poznajemy też inną pomoc – Minny. I to właśnie ją polubiłam najbardziej. Może dlatego, że jest bardzo ogarniętą, dobrą, ciepłą i...pyskatą kobietą;]. Przez swój niewyparzony język często traci pracę. Jednak jej życie zmienia się kiedy trafia do kobiety, która mieszka pod miastem i nie dotarła do niej opinia o Minny. Dla mnie ta kobieta jest niezwykle odważna i troszczy się o innych dużo bardziej niż o siebie, przez to co robi podczas pisania książki, dotyczącej tego, jak to jest być czarną pomocą u białej pani. Szczegółów będziecie musieli dowiedzieć się z książki.

K. Stockett przedstawia nam również inną kobietę – panienkę Skeeter, która chce coś zmienić nie tylko w swoim życiu, ale również w myśleniu mieszkańców miasta. Kiedy wraca ze studiów do domu ma dość tego, że otoczenie wymaga od niej tylko tego, żeby ładnie wyglądała, założyła rodzinę i udzielała się charytatywnie. Ona chce mieć wybór i wpływ na swoje życie – nie chce robić czegoś tylko dlatego, że inni tego od niej wymagają, ale dlatego, że chce i jest na to gotowa. Pewnego dnia postanawia napisać książkę o czarnych służących i białych państwa.

Kolejna książką z tego gatunku, którą polubiłam jest "Prowadź swój pług przez kości umarłych" Olgi Tokarczuk

Również tą książkę czytałam już jakiś czas temu, ale bardzo trafiła w mój gust i moją wrażliwość. To właśnie od tej książki zaczęła się moja miłość do twórczości Olgi Tokarczuk. Od momentu, w którym wzięłam ją do ręki u mnie w domu zagościło wiele powieści naszej noblistki, o których mam zamiar Wam wspominać. 

Akcja książki rozgrywa się w oddalonej od świata górskiej osadzie, w pięknej Kotlinie Kłodzkiej. Mieszka tam nieco ekscentryczna starsza pani zafascynowana astrologią i zajmująca się doglądaniem domów sąsiadów podczas ich nieobecności. Niespodziewanie przez okolicę przetacza się fala morderstw, których ofiarami są miejscowi myśliwi.

Wydawałoby się, że historia zapowiada się na nudną i nic nie wnoszącą do życia czytelnika. Jednak nic bardziej mylnego, ponieważ to piękna i dająca do myślenia historia. Jeżeli chcecie znać moje zdanie na jej temat, to zajrzyjcie do podlinkowanej wyżej książki. 

Jeżeli chodzi o obyczajówkę, to bardzo przypadła mi do gustu literatura koreańska. Moja miłość do tych konkretnych książek zaczęła się od "Smaku języka" autorstwa Jo Kyung. 

Tą książkę czytałam ponad 5 lat temu i do tej pory ją pamiętam mimo tego, że fabuła tej książki jest minimalistyczna. 

"Smak języka" to intymna historia kobiety z pasją gotowania. Chŏng Chi-wŏn jest ufna i lojalna. Marzy o pięknym życiu, które będzie dzieliła z ukochanym mężczyzną. Jednak kiedy ten odchodzi do innej kobiety, nie potrafi sobie poradzić z odrzuceniem. Traci chęć do gotowania oraz potrzebę jedzenia. Dopiero praca we włoskiej restauracji, w której zaczynała karierę sprawia, że powoli wraca do życia i na nowo odkrywa fascynację jedzeniem, które jest źródłem zmysłowej przyjemności. Kobieta zaczyna też obmyślać plan kulinarnego uwiedzenia, będącego ostateczną zemstą na kochanku.

Ta książka urzekła mnie prostotą, minimalizmem i tym co działo się z bohaterami. Razem z autorką przeżywałam sytuację w jakiej się znalazła, a zakończenie nie tylko mnie zaskoczyło, ale również wstrząsnęło. 

Więcej o tej książce możecie przeczytać w notce, którą napisałam na jej temat będąc świeżo po lekturze. Naturalnie macie ją podlinkowaną wyżej. 


Kolejną książką jest "Wegetarianka", którą czytałam ok 3 lata temu i również była niezwykłą i wstrząsającą historią, którą ciężko zapomnieć. 

Tytułowa wegetarianka w trakcie opowieści przechodzi niezwykłą przemianę. Nie chodzi tu tylko i wyłącznie o zmianę diety, ale także o jej światopogląd i przesunięcie jej potrzeb i popędów ze względu na światopogląd. Główna bohaterka zmieniając podejście do jedzenia, zmienia też podejście do ludzi i świata. Czytelnik odnosi wrażenie, że to nie tylko wynika z ideologicznych motywów, ale również ze zmian w jej psychice. 



Tak jak sam wegetarianizm nie jest zły, to już zmiany w jedzeniu prowadzące do samodestrukcji świadczą o tym, ze coś jest nie tak.

Po więcej odsyłam Was do podlinkowanej wyżej notki, którą również pisałam niebawem po lekturze tejże powieści. 



Kolejną książką, która zdobyła moje serce są "Nasze szczęśliwe czasy" autorstwa Gong Ji-young. To jedna z nielicznych powieści, które wywołały u mnie kaca książkowego. Kiedy skończyłam czytać tą historię byłam tak przygnębiona, że musiałam dać sobie czas, by móc sięgnąć po kolejną pozycję. 


Jeżeli chodzi o fabułę, to "Nasze szczęśliwe czasy" to niezwykła opowieść o tym, że nawet życiu pełnym cierpienia i nieszczęść można znaleźć ukojenie - nawet jeżeli nasza sytuacja wydaje się beznadziejna. Autorka przedstawia historię człowieka skazanego na karę śmierci oraz Yu-jeong - pięknej, bogatej kobiety, której pełne cierpienia życie zostało naznaczone piętnem seksualnego i psychicznego znęcania. Jej pogarda dla matki oraz obojętność wobec reszty świata czynią ją wyobcowaną z strony społeczeństwa i izolują od szansy na szczęście. 


Yu-jeong ma też ciotkę - siostrę zakonną, która od 30 lat odwiedza skazańców, rozmawia z nimi i próbuje resocjalizować. Pewnego dnia ciotka doprowadza do spotkania Yu-jeong i Yun-su. Po pewnym czasie młodzi odkrywają, że jest coś, co ich łączy (smutek). W tym przypadku to jest punkt, w którym między obojgiem zaczyna się rozwijać wyjątkowe uczucie, które rodzi się w krótkim czasie przeznaczonym na spotkania raz w tygodniu.



"Nasze szczęśliwe czasy" to historia o miłości, która daje coś w rodzaju osobistego zbawienia, coś, czego nie sposób zapomnieć.

Jest to książka, o której zdecydowanie mówi się za mało, a która jest bardzo bliska mojemu sercu i chciałabym do niej wrócić (o czym na pewno będziecie wiedzieć). Tymczasem i w tym przypadku odsyłam Was do tekstu, który napisałam świeżo po lekturze, który macie podlinkowany powyżej. 


Ostatnią książką w tym zestawieniu jest "Nasz skrzywiony bohater"autorstwa Yi Mun-yol


Historia opowiada o 12-stoletnim chłopcu, który przenosi się z Seulu do miasteczka na prowincji. Tam też zaczyna naukę w szkole i jest przekonany, że zaimponuje nowym kolegom i zostanie liderem. Jednakże pada ofiarą charyzmatycznego i skorumpowanego gospodarza klasy - Om Sok-dae. Przemoc, zastraszanie i skomplikowane intrygi zapewniają mu sukces: chłopcy są posłuszni, a jego najwyższa pozycja w klasie pozostaje niezachwiana. 


Ta historia jest opowiedziana z perspektywy dorosłego człowieka, który musiał stoczyć brutalną walkę w poszukiwaniu sprawiedliwości oraz poszukiwaniu własnego "ja". 

Yi Mun-yol stworzył niesamowitą alegorię systemu politycznego i władzy. Zaczyna się ona jako prosta opowieść o dominacji w szkolnej klasie, a rozwija się w prostą przypowieść o żądzy władzy i rozpaczliwą walkę o akceptację. Wprawdzie rzecz się dzieje w Korei, ale przynajmniej część rzeczy można równie dobrze odnieść do bardziej znanego nam podwórka, a mianowicie do komunistycznej Polski. 

I w tym przypadku notkę o książce macie podlinkowaną wyżej, więc jeżeli jesteście zainteresowani moim szerszym zdaniem to odsyłam Was do postu, który pisałam świeżo po lekturze tejże powieści. 

Do wszystkich tych książek chciałabym wrócić (i to nie raz) i myślę, że będę to robić w miarę możliwości. Tymczasem dajcie znać czy coś czytaliście lub któraś z tych książek Was zainteresowała. 

Komentarze

  1. Czytałam tylko o Służącej i książce Tokarczuk, reszta powieści, które przedstawiłaś jest mi nieznana. Niektóre mnie zaciekawiły.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, a które przykuły Twoją uwagę najbardziej?

      Usuń
  2. Służącą będę na pewno czytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam - bardzo ciekawa, ważna i wzruszająca książka.

      Usuń
  3. Przede mną książka Tokarczuk. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta konkretna sprawiła, że zakochałam się w twórczości tej autorki.

      Usuń
  4. Zaintrygowałaś mnie "Smakiem języka", poszukam jej. Książę Tokarczuk czytałam, bardzo mi się podobała, mimo niekonwencjonalnej formy i w sumie treści też odrobinę;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Smak języka" rozpoczął moją przygodę z literaturą koreańską i do tej pory chętnie sięgam po książki z tamtej strony świata.

      Usuń
  5. Nóż z okładki "Smaku języka" w pierwszej chwili skojarzył mi się z kryminalną historią. Najbardziej chciałabym natomiast przeczytać "Służące". Film na bazie tej książki też bym zresztą kiedyś obejrzała. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kryminału tam raczej nie ma, ale pod koniec ta historia jest dość drastyczna.

      Usuń
  6. "Służące" to moja ukochana powieść :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe zestawienie. Nie znam żadnej z tych książek, ale dwie mam w planach - oczywiście powieść pani Tokarczuk, oraz "Służące". Oglądałam film na podstawie tej drugiej pozycji i w sumie mi się podobał, dlatego tym bardziej ciekawa jestem książkowego pierwowzoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Resztę też polecam - szczególnie "Smak języka" i "Nasze szczęśliwe czasy". Myślę, że literatura koreańska jest mocno niedoceniana, a jest bardzo wymowna i moim zdaniem ma w sobie coś pięknego.

      Usuń
  8. Chcę przeczytać. Film był cudowny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ekranizacja której książki tak Ci się podobała? "Służących" czy "Prowadź swój pług przez kości umarłych" - przynajmniej o tych dwóch ekranizacjach wiem;)

      Usuń

Prześlij komentarz

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.