"Dobry omen", T.Pratchett, N.Gaiman

Terry Pratchett i Neil Gaiman to w moich oczach dwa wielkie nazwiska w świecie literatury. Dlatego też kiedy zobaczyłam "Dobry omen" nie mogłam odmówić sobie sięgnięcia po tę lekturę - tym bardziej, że historia zawarta w tejże książce wydawała się skrojona idealnie na mój gust.

Otóż, nadchodzi koniec świata - nadciągają jeźdźcy Apokalipsy, a Antychryst ma zesłać na Ziemię Armagedon. Tymczasem aniołowi Azirafalowi oraz demonowi Crowleyowi - dwóm przyjaciołom, którzy od tysięcy lat żyją wśród ludzi niezupełnie odpowiada perspektywa zakończenia świata. Ruszają zatem z misją uśmiercenia Antychrysta, żeby zapobiec katastrofie i uratować świat przed zagładą. Problem w tym, że Antychryst ma zaledwie 11 lat i jest bardzo miłym chłopcem, z którego rodzice mogą być bardzo dumni.

~*~

Tak jak wspomniałam na początku - już same nazwiska autorów wystarczyły, żebym sięgnęła po powyższą książkę będąc niemalże w 100% pewna, że historia, którą trzymam w rękach przypadnie mi do gustu.  Po cichu liczyłam na to, że gaimanowski klimat będzie na tyle wyraźny, że pozwoli mi się zatopić w opowieści niczym w rozmowie z dobrze znanym przyjacielem. Poniekąd tak było, bo Ci z Was, którzy znają prozę Gaimana odnajdą tu, chociażby pewne motywy, które tenże autor wplata w swoje historie. Jednakże mam wrażenie, że w "Dobrym omenie" przebija się głównie pratchettowska estetyka i poczucie humoru, które moim zdaniem jest jeszcze bardziej specyficzne niż w przypadku prozy Gaimana. Niemniej jednak przez całość ewidentnie przebija się swego rodzaju gaimanowski charakter, będący świetnym dopełnieniem tej historii, która momentami kojarzyła mi się z klimatem Sandmana.

Mimo tego, że "Dobry omen" okazał się być nie do końca tym czego się spodziewałam to z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że to był kawał dobrej rozrywki, który zachęcił mnie do sięgnięcia po kultowy już "Świat Dysku" Prachett'a, który jest moim ogromnym wyrzutem sumienia. Niewątpliwie jest to lekka opowieść, która mimo wszystko skierowana jest do dość konkretnego i specyficznego odbiorcy. Obawiam się zatem, że ta powieść może się spodobać dość wąskiemu gronu odbiorców i moim zdaniem warto sprawdzić czy się w nim znajdziecie. Polecam szczególnie, jeżeli szukacie nietuzinkowej historii z angielskim poczuciem humoru to myślę, że powyższa powieść również Wam przypadnie do gustu. 


Komentarze

  1. Gaimana czytałem "Księgę Cmentarną " - i mam ją na Kindle 3. E - book wykupiony bodajże 3 lata temu. Pozdrawiam, po dzisiejszych 19 minutach w bibliotece, owocnych :-) . Teraz już tylko biblioteczne, e - booki i ewentualnie podręczniki, papierowych nie kupuję. Co do pierwszego Autora, to jeszcze "nic z niego" nie czytałem ;-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja recenzja na pewno zachęci wielu czytelników do osiągnięcia po tę książkę.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że to lektura skrojona dla mnie. I jaka retro okładka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nabrałam ochoty na ten tytuł, ostatnio trochę skaczę po gatunkach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam tej książki, ale zaczęłam oglądać serialową ekranizację.

    OdpowiedzUsuń
  6. Angielski humor to raczej nie dla mnie. Tym razem pasuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hehe, ta książka to mój wyrzut sumienia. Od kilku tygodni leży u mnie w sypialni - pożyczył mi ją mój szwagier, ogromny fan twórczości Pratchetta. Ale powieść nie może doczekać się na swoją kolej, bo co rusz coś innego wskakuje na pozycję do przeczytania. Będę się musiał zmobilizować i sie za nią zabrać, tym bardziej, że humor Terry'ego znam i cenię.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.