"Zwiastunka", Bartłomiej Sztobryn

Lubię powieści, które można określić jako alternatywne. Dlatego kiedy dostałam możliwość przeczytania "Zwiastunki" Bartłomieja Sztobryna chętnie po nią sięgnęłam.

Główną bohaterką książki jest Ola - nastolatka z małego miasta, której życie jest puste i pozornie pozbawione znaczenia. Jej codzienność jest okraszona wagarami, imprezami oraz używkami, którymi dziewczyna osładza sobie życie. 

Wszystko się zmienia w momencie, w którym Ola poznaje człowieka mówiącego o sobie Brat Jan, który jest przywódcą Stowarzyszenia Odnowy Ducha. Główna bohaterka szybko orientuje się, że nie jest on kolejnym samozwańczym guru czy zwyczajnym, szarym człowiekiem. Nastolatka dochodzi do wniosku, że Jan i jego niezwykłe umiejętności mogą być kluczem do wolności oraz siły potrzebnej do jej osiągnięcia.

Wprawdzie opis brzmi jak dla mnie nieco new ageowsko, ale ma w sobie coś, co skłoniło mnie do sięgnięcia po tą książkę. W każdym razie miałam nadzieję na historię o poszukiwaniu siebie oraz siły by żyć tak jak się tego chce i poniekąd to dostałam. Jednak muszę przyznać, że nieco się rozczarowałam. Już Wam piszę dlaczego. Otóż czytając "Zwiastunkę" miałam wrażenie, że to wszystko już gdzieś kiedyś było, bo co rusz  miałam skojarzenia nie tylko z taką książką jak "My, dzieci z dworca ZOO", ale także z "Panną Nikt"; serią, którą rozpoczyna "Amy numer siedem" czy też z serią "Dotyk Julii". A są to książki, które czytałam jako nastolatka i młoda dorosła. Czyli dobrych kilka - kilkanaście lat temu. Moim zdaniem powyższa książka ma nieco klimat młodzieżówek z początku wieku, co nie do końca mi leży - chociażby przez wspomnianą wyżej powtarzalność. Być może dla kogoś, kto nie zna wspomnianych przeze mnie powieści lub szuka czegoś w podobnym klimacie. Jednak ja jeżeli dostaję do ręki książkę z motywami, które już przewinęły się w literaturze oczekuję, że przynajmniej zostaną ograne w ciekawy sposób, który sprawi, że polubię i być może zapamiętam przeczytaną historię. Tu tak nie było. 

Wydaje mi się, że pan Sztobryn chciał stworzyć powieść, która ma zmusić odbiorcę do myślenia i refleksji nad pewnymi tematami. Dodatkowo miała to być książka atrakcyjna dla młodzieży i młodych dorosłych. Jednakże moim zdaniem coś nie do końca siadło. Tak jak wspomniałam czytając "Zwiastunkę" miałam wrażenie, że odnalazłabym się w niej jakieś parę - paręnaście lat temu, kiedy sięgałam po takie historie jak "Amy numer siedem" czy "Panna Nikt". Jednak mam wrażenie, że to co znalazłam w tej powieści nie przystaje do współczesnych czasów. Choć możliwe, że się mylę i wielu młodych ludzi odnajdzie się w powyższej historii. W trakcie lektury tej książki myślałam, że być może jestem na nią po prostu za stara, przez co do mnie nie trafia. Jednak kiedy pomyślałam sobie o moich uczniach i innych podopiecznych to uświadomiłam sobie, że również oni sięgają po zupełnie inny rodzaj literatury niż powieść zaproponowana przez pana Bartłomieja. A przecież pracowałam z młodzieżą w różnych miejscach, więc mniej więcej mam ogląd na to jacy są młodzi, co ich interesuję i co (jeżeli w ogóle) czytają. 

Tak sobie myślę, że jeżeli chciałabym przekazać coś swoim wychowankom o radzeniu sobie z trudnymi sytuacjami czy wychodzeniu z nałogów to raczej poszłabym w zorganizowanie serii spotkań ze specjalistami oraz osobami, które np. wyszły z nałogu, należały do sekty lub z takimi osobami pracują. Możliwe, że poszukałabym też jakiegoś dokumentu do wspólnego obejrzenia, który stanowiłby punkt wyjścia do rozmów; lub zorganizowała jakieś warsztaty. W każdym razie możliwości jest wiele. W takich przypadkach literatura stanowi tu coś uzupełniającego, po co nie każdy młody człowiek sięgnie. Czy poleciłabym "Zwiastunkę" w takich wypadkach? Szczerze mówiąc...nie wiem. Możliwe, że znalazłaby się wśród polecanych książek, ale nie wskazałabym jej jako coś, po co należy sięgnąć w pierwszej kolejności.

Niestety  jeżeli chodzi o "Zwiastunkę" to moim zdaniem świetnie przyjęłaby się jakieś 15 - 20 lat temu, kiedy wśród młodzieży było więcej osób identyfikujących się z jakimiś subkulturami, a dominującymi nałogami (jeżeli już takie były) stawało się uzależnienie od alkoholu, narkotyków czy dopalaczy. I nie mówię, że aktualnie nie ma młodych narażonych na takie nałogi, ale czasy nieco już się zmieniły i nie przystają już do tej książki. Chociażby dlatego, że młodzież jest narażona na większą ilość zagrożeń oraz ma już nieco inną mentalność. A przynajmniej tak jest w mojej bańce. 

Komentarze

  1. W dzisiejszych czasach jest zbyt wiele zagrożeń dla ludzi młodych i niepewnych siebie. Myślę, że obecnie, to jednak już nie narkotyki i alkohol są groźne, ale bezmyślne podawanie "siebie" na tacy w mediach społecznościowych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę miał tytuł na uwadze. Co do "Panny Nikt" - oglądałem będąc nastolatkiem ekranizację. Szkoda, że książka nieco nie przystaje do dzisiejszych czasów - ale tak już jest. Pozdrawiam serdecznie :) No i "książki alternatywne" - to mnie zaintrygowało nieco :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będę raczej czytać tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też uważam, że lepszym pomysłem jest zorganizowanie serii spotkań ze specjalistami oraz osobami, które np. wyszły z nałogu, należały do sekty lub z takimi osobami pracują, aniżeli szukanie w pomocy w książkach, które nie zawsze przynoszą zamierzony efekt.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja myślę, że mogłabym dać tej książce szansę. Mimo wszystko jednak mnie intryguje. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Raczej nie w moim typie książka ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.