Bardziej słowiańscy, niż się spodziewamy.

Ostatnio dość dużo pisałam o przygotowaniach do Bożego Narodzenia i Wigilii, i mimo tego, że jest to bardzo wdzięczny i przyjemny temat to postanowiłam go w końcu czymś przełamać. Swoją drogą sporo tematów zostanie nam na przyszły rok. 

Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić kilkoma informacjami o słowiańskiej kulturze, które mnie zaskoczyły. Mam nadzieję, że również dowiecie się czegoś nowego. 

Coś w tym jest, że w języku kryje się prawda o nas samych - naszej przeszłości i dawnych wierzeniach. Toteż im więcej wiem o Słowianach, tym bardziej fascynują mnie nasze tradycje i język, które są zakorzenione w naszej kulturze i historii bardziej niż myślałam. 


Hola!

Nie wiem czy wiecie, że Halu to "przedwieczne" słowo, które stworzyło świat oraz czas. W tym słowie tkwi Trójca; ono tworzy, niweczy i odnawia świat. Tym słowem Jessa stworzył świat i wszystko co na nim zaistniało. 

Słowianie uważali człowieka za wizerunek Jessy, dlatego też uważali, że jego słowo mogło niszczyć i tworzyć świat, na którym przyszło mu żyć. 

Podobno przed każdą bitwą krzyczeli "halu!", które później przeobraziło się w "hola!", które pewnie wszystkim jest dobrze znane. Jednak chyba niewielu z Was spodziewało się, że słowo to zamyka w sobie wieczność, stając się czasem - do niego należy moc ustawicznego przeobrażania się. W tym wyrażeniu jest zamknięta kosmogeniczna walka z odmętem, które to słowo musi koniecznie zatrzymać, zanim wydobędzie z nicości piękny i dobrze uporządkowany świat. 

Nocena 

Tak jak słoneczny Świętowit rządził na niebie podczas dnia, tak ona była tam nocą. Uosabiała księżyc - jako żona i siostra Świetowita. Miała patrzeć na ludzi odbijając i rozlewając odbite od siebie blade, drżące i niepewne światło. Była przyjazna ludziom oraz obdarowywała ich dzieci urodą. 

Synem i córką Noceny byli Jutroboh i Juternica, którą Słowianie nazywali Dnicą. 

Pogoda

Pisząc o Pogodzie nie można pominąć Ohniena - boga ognia, nazywanego również Słomkiem (bo cóż innego niż słoma mogło szybciej zapalać się i płonąć?). Ohniena nazywano również Chromkiem, ponieważ wyobrażano go sobie jako przystojnego, aczkolwiek kulawego mężczyznę. Dlaczego okulał? Otóż są dwie wersje, ponieważ przypalił sobie nogę o palącą się kłodę lub o ludzkie serce. Wyrażał on namiętność, która mogła wszystko spalić, co odpowiadało jego określeniom Słomek i Chromek. 

Ohnien władał Ognianami podobnymi do mitycznych kowali kujących kruszce - byli oni krewcy i namiętni, przypominając salamandry, o których mówiono, że te płazy mogą gasić ogień. 

Pod rozkazami Ohniena bł również Ogniwaczek, czyli wciąż odradzający się w własnych popiołów ogień powszechnego żywota. 

Pogoda była żeńskim Ohnienem oraz panią pięknego złotego dnia - i kiedy o tym przeczytałam teraz nie dziwi mnie to, że w brzydki dzień mówimy, ze nie ma pogody. Tak jak jej męski odpowiednik zawsze był zaangażowany w jakieś uczucie, tak Pogoda była wolna - zatem mogła istnieć w każdym miejscu na ziemi i na niebie. Ohnien to piękny słoneczny dzień, natomiast Pogoda jest aurą każdego pięknego dnia

Pogodę wyobrażano sobie jako piękną młodą dziewczynę, leżącą na usianej kwiatami łące oraz patrzącą w błękitne niebo. Na głowie miała wianek z błękitnych kwiatów, a u ramion błękitne skrzydła. Możliwe, że w rękach trzymała róg obfitości. 

Wesna

To boginka wiosny, młodości, rozkwitających na łąkach kwiatów oraz radości płynącej z rozwijającego się życia. Uosobieniem Wesny była młoda piękna dziewczyna w zielonym wieńcem na głowie i ciałem okrytym gałązkami bzu. Natomiast ptakiem bogini Wiosny był skowronek.


Koczkodan

Przybierał zwykle postać kobiety lub mnicha, ale również zmieniał się w małpę, albo kota morskiego, by straszyć złych ludzi. Pojawiał się zwykle na polach i w lasach, czyli tam, gdzie mógł się budzić w duszy człowieka - szczególnie tej zabobonnej lub nieczystej. Nazywano go również Poledniczkiem lub Przypolnicą. 

To do niego odnosi się przysłowie: Gdzie sam diabeł nie może, tam babę pośle. Odnosi się ono do tego, że Koczkodan przybierał postać kobiety i prawdopodobnie był bardzo zręczny. 


Nędza z Biedą. 

Czy zdarzało Wam się usłyszeć, że wyglądacie jak bieda z nędzą, albo może powiedzieliście to komuś? Otóż dawniej w nie wierzono, chociaż myślano o nich nieco inaczej...

Bieda i Nędza urodziły się w słowiańskim piekle i chodziły po ziemi odwiedzając bankrutów oraz tych, którzy żyją niemoralnie. Uważano, iż ten do którego się przyczepiły był sam sobie winien, ponieważ wierzono, że bogowie stworzyli ludzi do szczęścia, a nie do trosk i zmagania się z przeciwieństwami. 


Marzanna

Któż z Was nie zna zwyczaju topienia Marzanny? Ja za dzieciaka chodziłam ją topić razem z klasą. Z tego co wiem ten zwyczaj jest jeszcze znany do dzisiaj, chociaż mam wrażenie, że rzadko praktykowany. 

Zatem kim była Marzanna? 


To "dziewica moru". Została wysłana na ziemię, gdy Peklec kazał tam iść Trzybkowi. On napadał na mężczyzn, a Marzanna na kobiety. Woził ich Pogwizd, dlatego Trzybka i Marzannę można było spotkać wszędzie tam, gdzie udało im się wcisnąć - na drogach, po zapłotkach i w domu. Zawsze towarzyszył im Merot z kosą w ręku. Oboje byli określani jako przerażające aczkolwiek sprawiedliwe i zacne istoty. 

Marzanna mogła przybrać postać Jeży - Baby. Wtedy miała potargane włosy, była bardzo chuda i brzydka, a z jednej nogi wystawała jej naga kość. Często towarzyszyły jej Cicha i Kania. Ta ostatnia porywała dzieci, a pierwsza je zabijała. 

Pierwotnie święto Marzanny obchodzono 1 kwietnia, ponieważ marzec był najbardziej niebezpiecznym miesiącem dla ludzi starych i chorych. To właśnie w marcu umierało najwięcej ludzi, zatem dopiero od początku kwietnia coraz bardziej grzejące słońce dawało nadzieję na dalsze życie. Co ciekawsze pozostałością po święcie Marzanny jest prima aprilis, ponieważ cieszono się i żartowano, że śmierć umarła. 

W czasach pogańskich w jej święto zbierano się tłumnie na uroczyskach. Jako, że Marzanna nie miała posągu to uwijano ją ze słomy na kształt kobiety, wynoszono ją do ludu i w procesji prowadzono ją do piekieł, czyli do pierwszej lepszej rzeki lub rzeczułki, ponieważ każda uchodziła za bronę do podziemnego państwa. Wrzucenie Marzanny do rzeki miało oznaczać, że wraca do Peklenca i spodziewano się, że śmierć oraz choroby nie będą już tak częste. Temu wydarzeniu towarzyszyły radosne śpiewy, a po powrocie do wsi zaczynano biesiady.

O Marzannie i jej święcie pewnie będę Wam jeszcze wspominać na wiosnę. A jeżeli chcecie wiedzieć więcej to odsyłam Was do źródła, a mianowicie do książki pt. "Słowiańskie bogi i demony" T. Linknera

Komentarze

  1. Książkę źródłową na pewno polecę mojej koleżance, która interesuje się tematem. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Może zaopatrze się w książce, z której czerpałaś informacje.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.