Bardzo długo zbierałam się do powrotu do cyklu o nazwie projekt denko. Ostatnio udało mi się zebrać w sobie i zostawiałam sobie puste opakowania po kosmetykach, żeby w końcu móc napisać pierwszą notkę po długim czasie z tej serii.
Zebrało mi się niewiele produktów - przeważnie do pielęgnacji, ale i tak jak na mnie o całkiem sporo;).
1. Schwarzkopf, Gliss Kur Hair Repair, ekspresowa odżywka regenerująca do włosów zniszczonych i przesuszonych.
To chyba jedyna jak do tej pory wersja odżywki w sprey'u do której regularnie wracam od lat. Wspominałam już Wam o niej przy okazji notki o pielęgnacji moich włosów parę lat temu oraz ostatnio w notce o odżywkach w sprey'u. Od tamtej pory zużyłam już drugie, albo trzecie opakowanie tej odżywki.
Nie jest może jakaś wybitna, bo poza minimalną pielęgnacją włosów nie robi nic specjalnego. Przeważnie używałam jej w momentach, w których nie chciało mi się używać standardowej odżywki, albo po prostu nie miałam na to czasu.
To też jest kosmetyk, do którego wracam i o którym już nie raz Wam wspominałam. Dlatego nie będę się już nad nim niepotrzebnie rozwodzić - tym bardziej, że powyżej macie podlinkowane dwie notki, w którym pisałam Wam o tym produkcie.
3. Biolaven organic, ołyn micelarny z olejem z pestek winogron oraz olejkiem lawendowym.
Pisałam Wam już o całej tej serii kosmetyków z Biolaven, więc odsyłam Was do notki. Krótko Wam tylko wspomnę, że jako tonik do twarzy sprawdza się super, ale jako płyn do demakijażu niekoniecznie sobie radzi.
4. Vichy Idealia, krem do twarzy
Jest to miniaturka kremu, którą znalazłam w BeGlossy. Tym razem ten produkt przekonał mnie do zakupu pełnowymiarowej wersji i pewnie sięgnę po niego w okolicach wiosny, bo moim zdaniem to właśnie wtedy sprawdzi mi się najlepiej.
Skończył mi się niedawno i będę wracać do tej serii powyższej firmy, a w tenże peeling będę się zaopatrywać w momencie, w którym znajdę go na promocji. To niestety nie jest tani produkt.
O tym kosmetyku pisałam Wam w październiku i powiem Wam szczerze, że musiałam się na prawdę sprężyć, żeby wykorzystać go w terminie, w którym był przydatny. Dodawałam kilka kropel tego serum do kremu zarówno rano i wieczorem i muszę Wam powiedzieć, że bardzo dobrze wzmacniał moją codzienną pielęgnację.
7. Avon, viva la vita - perfumetka
Powoli odkrywam urok perfumetek. Nie dość, że łatwiej mi wtedy zużyć zapach, to jeszcze zmieści się w każdej torebce:). Jeżeli chodzi o nuty zapachowe, to sytuacja prezentuje się następująco:
nuty głowy: cytrusy i owoce
Kompozycję otwiera akcent kruchych jabłek. Następnie dołączają do niego krople mandarynki oraz dojrzewających w południowym słońcu różowych grejpfrutów.
nuty serca: kwiaty
Aromat mimozy uwalnia kwiatowe bogactwo serca zapachu. Dołącza do niego nuta różowej magnolii oraz urok płatków różanych.
nuty bazy: drewno i wanilia
W tym przypadku nuty drewna sandałowego otulają skórę orientalnym ciepłem, które jest wzbogacone akcentem waniliowym. Natomiast o charakterze całości ma decydować aromat drewna kaszmirowego.
Jest to całkiem przyjemny zapach, który łączy ze sobą słodkie i świeże nuty zapachowe. Kiedy się nim spryskałam to zdarzało się, że osoba, która była obok pytała się mnie co to za zapach. Pewnie będę do niego wracać przy okazji, chociaż nie należy on do moich ulubionych zapachów.
Uff, to by było na tyle :). I chociaż bardzo się opisałam przy tej notce, to mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu będę miała Wam więcej produktów do pokazania ;).
Odżywkę do włosów mam (tylko inną ) i jestem z niej bardzo zadowolona. Niestety z kosmetykami Biolaven nie polubiliśmy się - nie pasuje mi totalnie zapach lawendy :(
OdpowiedzUsuńU mnie to tak różnie z tą firmą. Jednak jeszcze nie wyrobiłam sobie do końca zdania na temat tej marki.
UsuńOj, a ja mam totalnie różne odczucia. Jak dla mnie biolaven to jeden z lepszych płynów micelarnych. Jest delikatny, a radził sobie z każdym makijażem na mojej buzi.:)
OdpowiedzUsuńW sumie tak to jest z kosmetykami. U jednych się sprawdza, u innych nie. Każda z nas ma w końcu inną skórę i używa innych kosmetyków.
UsuńJa niestety nie przepadam za Gliss Kurem, są dla mnie zbyt ciężkie i oblepiają włosy :( Ale jeśli Tobie się sprawdza to super :D
OdpowiedzUsuńobserwuję i zapraszam do mnie na bloga na nowy wpis :)
https://pani-blondynka.blogspot.com/
Mam dość kapryśne włosy i w zależności od tego czy je farbuję oraz od pór roku różne rzeczy mi się sprawdzają. Te odżywki w spray'u jednak raczej polubiły się z moimi włosami na tyle, że regularnie do nich wracam.
UsuńUwielbiam to serum z mokosha :) Odżywki z glisskura używam regularnie :) a u mnie Biolaven dobrze sobie radził z demakijażem :)
OdpowiedzUsuńJa na pewno będę wracać do olejków z Mokosh, ale póki co jestem na etapie zużywania zapasów, więc nie kupuję sobie niczego, co by mi się nie kończyło lub już się skończyło. U mnie Biolaven też sobie nie radził z demakijażem dlatego zużyłam go jako tonik:D
Usuń