J. Dashner, "Lek na śmierć"

O serii "Więzień labiryntu" autorstwa J. Dashnera dowiedziałam się z książkowej blogosfery i już po pierwszym tomie wiedziałam, że przeczytam pozostałe dwa. 

W finale tejże trylogii nasi bohaterowie mają przed sobą jeszcze więcej fałszywych tropów, przygód, niebezpieczeństw i maksymalnej dawki adrenaliny. Czy poznają odpowiedzi na wszystkie pytania czy może jednak będzie się ich rodzić coraz więcej? 

Thomas doskonale wie, że DRESZCZowi nie można ufać, jednak oni twierdzą, iż czas kłamstw już się skończył i zebrali w toku Prób wszystkie dane, jakie dało się zebrać. Teraz chcą przywrócić Streferom pamięć, bo potrzebują ich pomocy w ostatecznej misji. Streferzy muszą dobrowolnie pomóc uzupełnić mapę, która pozwoli stworzyć lek na Pożogę. To właśnie dlatego pracownicy powyższej instytucji usiłują przekonać Streferów, że DRESZCZ jest dobry. Jednak DRESZCZ nie wie, że stało się coś czego żadne Próby i Zmienne nie pozwoliłyby przewidzieć. A mianowicie Thomas przypomniał sobie dużo więcej niż przypuszczają i wie, że nie może im ufać. 

Podchodząc do lektury "Leku na śmierć" miałam wiele obaw. Po rewelacyjnym "Więźniu labiryntu" dostałam bardzo przeciętne "Próby ognia", co miało prawo wzbudzić moje obawy względem ostatniej części, które w jakimś stopniu okazały się być uzasadnione. Otóż nie bardzo rozumiałam motywacje działania DRESZCZu i sens kontynuowania badań...ciągle czytałam gadkę, że już kończymy tylko jeszcze musimy cośtam zrobić, żeby uzyskać lek:/. Jednak dokładnie co to miałoby być i jak działać, to nie było jasno określone:/. Poza tym miałam wrażenie, że cała historia zawarta w ostatniej części "Więźnia labiryntu" jest bardzo chaotyczna, a autor nie do końca wiedział jak pociągnąć fabułę - tak jakby zupełnie nie miał pomysłu zarówno na "Lek na śmierć" i wcześniejsze "Próby ognia". Jednak mimo to ciągłe zmiany akcji trzymały w napięciu i sprawiały, że książkę czytało się lekko i całkiem szybko. Poza tym ulżyło mi, że Dashner zabił jednego (jedną?) z bohaterów, których nie lubiłam, ale też jednego z tych, do których pałałam wielką sympatią (a buu). Poza tym jeżeli chodzi o zakończenie to trzeba przyznać, że jest całkiem logiczne i prawdopodobne w przypadku tak wielkiej epidemii, jednak czy powiało optymizmem, to będziecie musieli sprawdzić sami. 

Podsumowując. 
James Dashner miał całkiem niezły pomysł na serię, jednak nie wykorzystał w pełni jej potencjału - a szkoda. Ostatni z tomów jest tylko ciut lepszy od drugiego, ale moim zdaniem nadal jest bardzo przeciętny i wymagałby dopracowania. Mimo to nie czytało mi się tego źle. Zatem możecie spokojnie sięgnąć, jeżeli spodobały Wam się dwie poprzednie części:)

Komentarze

  1. mi został do przeczytania juz tylko ten tom i szczerze nie mogę sie doczekać

    OdpowiedzUsuń
  2. Trylogię również mam upatrzoną, więc póki co do jej treści nie zaglądam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę miłego czytania jak się już za nią weźmiesz ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.