Źródło: http://lubimyczytac.pl/ |
Hanna
nie mogła przypuszczać, że poszukiwanie szczęścia przez młodszą z córek może
doprowadzić do tragedii. Down od najmłodszych lat zmaga się z trudnościami
związanymi z niezdarnością oraz uciekającym okiem, które nie tylko przysparza
jej kompleksów, ale również jest powodem do drwin ze strony rówieśników. Kiedy
dziewczyna przedstawia rodzinie swojego nowego chłopaka są zadowoleni, że
rozkwitła i starają się stłumić niepokój, który w nich wywołał. Jakiś czas
później Hanna z mężem (Joem) zostają ciężko pobici, w wyniku czego mężczyzna
umiera. Hanna tylko cudem przeżywa napad. Kobieta musi zacząć żyć w świecie
żalu, obaw i wspomnień. Głównym podejrzanym jest Rud, który zostaje osadzony w
więzieniu. Jednak, gdy wygrywa apelację Down wraca do domu, a Hanna musi sobie
przypomnieć noc napadu, aby móc zeznawać w powtórnym procesie i nie dopuścić do
uwolnienia mordercy swojego męża. Jednak zmierzenie się z rzeczywistością nie
jest wcale takie łatwe.
Wobec
„Patrz na mnie” mam wiele mieszanych uczuć, przez które nie umiem jednoznacznie
ocenić tej powieści. Z jednej strony było w niej wiele użalania się nad sobą
przez Hannę i nadwrażliwości wobec otaczającego ją świata, co mnie bardzo
irytowało. Dodatkowo było w niej wiele naiwności (chociaż, która matka chce wierzyć, że jej dziecko próbowało dokonać tego co Down?). Jednak z drugiej zakończenie i sama postać Down były całkiem dobre i
wzbudziły najwięcej ciekawości i wzburzenia…tego pozytywnego, kiedy czytając
książkę, aż targają człowiekiem emocje i pytania. Młoda kobieta zbudowała sobie alternatywne życie i bardzo jest w swojego chłopaka, którego darzy niezrozumiałym uczuciem i podziwem. Robi praktycznie wszystko, żeby go uratować przed karą, jednak w swojej głupocie pogrąża ich oboje.
Co do
moich wątpliwości, to uważam, że jakieś ¾ książki można było napisać dużo
lepiej. Ja wiem, że po tak trudnych (mam tu na myśli Hannę) doświadczeniach pozbieranie się jest
heroicznym czynem i wymaga wiele siły i woli walki. Ale zwykle po takim czymś
idzie się na terapię, która pomaga wracać do normalności. Owszem była tu grupa
wsparcia, ale jak dla mnie to było za mało, żeby Hanna mogła wrócić do życia,
które można uznać za w miarę szczęśliwe i udane. Irytowało mnie zbytnie rozczulanie się
nad młodszą córką (bo ona taka biedna przez tego zeza i na pewno przez to
wszystkie te problemy) i niedostrzeganie tego co się z nią dzieje (tak to na pewno wszystkiemu winny jest ten łobuz z sąsiedztwa). Poza tym
liczne retrospekcje, które z jednej strony pomagały zrozumieć sytuację i
myślenie głównej bohaterki, z drugiej wydawały mi się zbyt obszerne. Czasem
mniej znaczy więcej i na korzyść wychodzą zwięzłe, aczkolwiek treściwe opisy
sytuacji. Tak było chociażby w „Zostań jeśli kochasz”, które pochłonęłam w
ciągu jednego dnia, i które mnie wzruszyło. Natomiast z „Patrz na mnie” jednak trochę się męczyłam - właśnie przez te irytujące powroty do przeszłości. Mimo to zakończenie poniekąd wynagrodziło mi moją nadwyrężoną cierpliwość. Chociażby z tego
względu, że w końcu zaczęło się coś dziać. W głowie zaczęły pojawiać mi się
mnóstwo pytań o ludzką głupotę, naiwność i to jak można być ślepym na to co się
dzieje wokół. Ale to było zaledwie ok. 20% książki. Wcześniej nie działo się prawie nic:(.
O dziwo
„Patrz na mnie” ma całkiem niezłe oceny na Lubimy Czytać. W sumie temat
kontrowersyjny i do dyskusji, jednak jak dla mnie wykonanie mnie nie porwało i
nie wstrząsnęło mną tak jak być może miało…
Ja też lubię takie "trudne" książki:) a nad tą jeszcze się zastanowię:)
OdpowiedzUsuń