"Nieuniknione. Przeczucia tom 1", Amy A. Bartol/Biblioteka Zapomnianych Książek

książki z motywem aniołów
Aktualnie mam na tapecie kilka książek. Jedną z tych, które do tych, które do tej pory czytałam jest ta pt. "Nieuniknione", autorstwa Amy A. Bartol. 

W pierwszym tomie serii "Przeczucia" poznajemy Evie Claremont, która od razu skojarzyła mi się z jednym z głównych bohaterów "Księgi Czarownic", który miał dokładnie tak samo na nazwisko. Nastolatka zostawia za sobą dawne życie i pełna różnych emocji zaczyna I rok studiów. Jednak kiedy spotyka Reeda Wellingtona ma zmienić się nie do poznania. Dziewczyna zaczyna zauważać u siebie dziwne zmiany - chociażby jej rany i różne obrażenia goją się bardzo szybko. Evie dowiadyje się, że Reed jest Aniołem mocy, a ona połączeniem człowieka (po matce) i anioła (po nieznanym ojcu). Zatem prawdopodobnie jest jedynym aniołem na Ziemi obdarzonym ludzką duszą. Między Reedem a Evie rodzi się ogromna - chociaż na razie całkowicie platoniczna - namiętność i wzajemna fascynacja. Okazuje się, że ich nadnaturalne przeznaczenie to coś absolutnie...nadnaturalnego. 

Zanim sięgnęłam po tę książkę szukałam czegoś lekkiego w klimacie starej młodzieżówki - może nawet w klimacie "Zmierzchu". Zatem jak możecie się domyślić potrzebowałam coś co nie będzie ode mnie wymagało wysiłku intelektualnego, a raczej dostarczy mi rozrywki. Jednak nie miałam niczego takiego w swojej domowej biblioteczce i w trakcie jednego ze spacerów z dzieckiem zaszliśmy do lokalnej biblioteki miejskiej. Na szybko wybrałam sobie m. in. "Nieuniknione" i powiem Wam, że nie mogłam lepiej trafić. 

Powyższa książka już od pierwszych stron mocno kojarzyła mi się zarówno z serią "Zmierzch", jak i z serią "Dary Anioła". Dostrzegłam mocną inspirację nie tylko w określonych scenach, ale również w tym jak autorka stworzyła poszczególne postaci. Już to jak Evie i Reed się poznają przywołało mi analogiczną scenę ze "Zmierzchu". Otóż Reed patrzy się na Evie z nienawiścią, a później próbuje przekonać ją do rezygnacji ze studiów. Jednak dziewczyna nieco różni się od Belli, ponieważ nie uważa, żeby było coś z nią nie tak - mimo tego, że uważa się za dziwoląga. Zresztą w miarę tego im dalej posuwałam się z fabułą to Evie coraz bardziej sprawiała wrażenie mieszanki Belli ze "Zmierzchu" oraz Clary z książek C. Clare. Nastolatka przykuwa uwagę szczególnie męskiej części studentów, którzy chętnie nawiązują z nią relacje. I przyznam, że na początku wydawało mi się to dość dziwne, że dziewczyna obraca się tylko w męskim towarzystwie, bo dla mnie bardziej naturalne jest to, że właściwie od razu zyskuje się mieszane towarzystwo znajomych, a nie tylko męskie. Niemniej jednak na szczęście w pewnym momencie to się zmieniło. 

Czymś co bardzo skojarzyło mi się ze "Zmierzchem" był trening hokeja na trawie podczas którego Evie doznaje kontuzji w wyniku faulu, a Reed deklaruje chęć zawiezienia dziewczyny do szpitala. Jednak podczas jazdy mówi jej, że jej kolano samo się naprawi, a ta właściwie bezkrytycznie przyjmuje jego słowa i jedzie z nim do jego domu, który w mojej głowie jest łudząco podobny do domu Cullenów ze "Zmierzchu". I generalnie relacja Reed - Evie - Russel bardzo przypomina mi relację Edward - Bella - Jacob. W trakcie czytania "Nieuniknionych" było jeszcze wiele scen, które jednoznacznie kojarzyły mi się ze "Zmierzchem", jednak na szczęście autorka ograła je na swój sposób i nie przeszkadzało mi to tak bardzo. 

Generalnie "Nieuniknione" to lekka i niewymagająca historia, jednak kilka rzeczy mi przeszkadzało. Najprościej będzie jak je wymienię w podpunktach, bo tak będzie szybciej i bardziej konkretnie:
  1. Russel - chłopak wychowany z kilkorgiem sióstr, w tradycyjnych wartościach. Wiecie podsuwanie dziewczynie krzesła; obrona kobiety przed innymi typami i generalnie niemalże wrodzona szarmanckość. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że typ jest bardzo zaborczy i chciałby mieć Evie na wyłączność. W momencie, w którym Evie zachowuje się nie tak jakby tego oczekiwał zachowuje się niczym rozkapryszone dziecko, któremu mama nie dała cukierka, albo nie kupiła zabawki. W takich momentach napusza się i w swoim mniemaniu chcąc jej zrobić na złość właściwie sam sobie "strzela w kolano". Generalnie gościu jest tak irytujący, że niemalże przy każdej scenie z nim miałam ochotę wydrapać sobie oczy. 

  2. Nieścisłości. Jest kilka takich rzeczy, które chyba umknęły redakcji jeszcze w momencie zanim ta powieść debiutowała. Mamy tu zatem takie sytuacje, w których Russel mówi, że dostał od trenera czerwoną bluzę i w tym roku będzie siedział na ławce rezerwowych, ponieważ trener uważa go za tak dobrego zawodnika, że woli "oszczędzać" go na przyszłe sezony - to wynika podobno z jakiegoś konkretnego systemu w tym sporcie, który uprawia Russel. Jednak za jakiś czas z jednej z rozmów wynika, że Russel gra jakiś ważny mecz. Myślę, że tu ta sytuacja mogłaby być bardziej dościślona. Były też inne niezrozumiałe dla mnie sytuacje, np. nagła zmiana podejścia Reed'a dp Evie - tak całkiem z d* nie poparta żadnymi wydarzeniami czy przemyśleniami. 

    Była też scena, w której Evie myśli, że będzie się wymykać na spotkania z Russelem, by dosłownie na następnej stronie stwierdzić, że nie może się z nim widywać ze względu na sytuację. W tym konkretnym przypadku jest to tak sformuowane, że w końcu nie wiadomo czy się wymyka na spotkania z tym chłopakiem czy nie. 

  3. Szczególnie na początku brakowało mi lepszego zarysowania tła czy większej ilości subtelności, które doprowadziłyby Evie do tych samych wniosków, do których doszła w moim odczuciu w wyniku zbyt pochopnie wyciągniętych wniosków.

  4.  Za mało aniołów w aniołach. 
    Mam wrażenie, że jeżeli chodzi o anioły to temat został bardzo mocno uproszczony - zresztą zupełnie tak jak wiele innych wątków. W moim odczuciu większość aniołów zachowuje się jak typowi studenci. Chociaż to jeszcze jakoś mogę zrozumieć, ponieważ można to wytłumaczyć chociażby tak, że bardzo często muszą działać pod przykrywką, co robią bardzo dobrze. 
Jednak było też trochę rzeczy, które mi się spodobały i sprawiły, że ta książka mimo swoich wad całkiem mi się spodobała. 
  1. Pomysł na fabułę.
    Małe amerykańskie miasteczko, z uczelnią, w którym roi się od aniołów - zarówno tych niebiańskich, jak również i tych upadłych. To jak niektóre z nich zostały zamaskowane i autorka dała nam je poznać najpierw pod płaszczykiem ludzi jest świetne i po pewnym czasie wydaje się oczywiste, chociaż podczas czytania takie nie było. 
  2. Dynamiczne i ciekawe zakończenie
    Mimo tego, że akcja rozgrywała się bardzo powoli i przez większość fabuły to wątki obyczajowe i romansowe są ważne (w końcu ta powieść jest zakwalifikowana jako romans); to zakończenie wiele mi wynagrodziło, a przede wszystkim dało nadzieję na interesujące rozwinięcie fabuły w kolejnych tomach. 
  3. Lekka i całkiem przyjemna fabuła. 
    Mimo tego, że wiele wątków było bardzo znajomych; a fabuła była niewymagająca to chyba tego właśnie było mi potrzeba. Motywy i klimat ten książki są typowe dla fantastyki młodzieżowej sprzed 10-15stu lat. Ja jednak mam swoisty sentyment do tego typu książek, bo wywołują we mnie falę cudownych wspomnień. 
Czytając tę książkę nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to tylko zarys na całkiem dobrą powieść. Jednak mimo to myślę, że ta książka jest świetna dla odmóżdżenia - kiedy nie oczekujemy zbyt wiele od historii, ale chcemy po prostu się zrelaksować. Uważam, że z tego typu powieściami jest trochę jak z lekkimi odmóżdżającymi programami w telewizji - czasem sięga się po nie po ciężkim dniu, kiedy ma się ochotę na rozrywkę, która nie będzie wymagać od nas wysiłku intelektualnego. Myślę, że dla mnie ta seria będzie swoistą guilty pleasure, po którą w najbliższym czasie będę sięgać. 

Komentarze

  1. Zapiszę sobie ten tytuł na wypadek, gdyby i mnie naszła chęć na powrót do starych młodzieżowek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te minusy trochę mnie do niej zrażają, ale fabuła jest ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie dla mnie, ale mogę polecić nastolatkom w rodzinie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tytuł raczej sobie odpuszczam, ale okładka przypomina mi jakąś inną książkę, którą czytałam lata temu.. tylko teraz nie pamiętam, co to za książka! ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. To książka bardzo w typie tych, którymi zaczytywałam się w gimnazjum/liceum, ale nawet teraz z ciekawością bym ją przeczytała ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że mogłabym dać szansę tej serii. Coś mnie w niej intryguje. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O, chyba pisałam do którejś części blurba :) Zupełnie zapomniałam o tej serii, a czytało się ją całkiem dobrze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.