W przestworzach Internetu co jakiś czas przewijały mi się "Ostatnie dni Nowego Paryża" autorstwa Ch. Mieville i naprawdę długo zastanawiałam się czy po nie sięgnąć. Jednak kiedy pewnego dnia zajrzałam na stronę wydawnictwa Zysk i S-ka zobaczyłam ją na promocji i postanowiłam zaryzykować.
W książce poznajemy Thibauta - samotnego bojownika surrealistów, który wędruję po ulicach miasta będącego miejscem konfliktu nazistów i ruchu oporu. Dodatkowo po ulicach przechadzają się żywe obrazy, manifestacje tekstów literackich oraz istoty z głębi piekieł. Aby wydostać się z miasta musi połączyć siły z amerykańską fotografką, która usiłuje utrwalić obraz zrujnowanego Paryża. Oboje znajdują sprzymierzeńca w...wyrafinowanym trupie. Te wątki dzieją się w 1950 roku i powiem Wam, że dziwnie się czyta o rzekomej II Wojnie Światowej w tym czasie.
W książce poznajemy Thibauta - samotnego bojownika surrealistów, który wędruję po ulicach miasta będącego miejscem konfliktu nazistów i ruchu oporu. Dodatkowo po ulicach przechadzają się żywe obrazy, manifestacje tekstów literackich oraz istoty z głębi piekieł. Aby wydostać się z miasta musi połączyć siły z amerykańską fotografką, która usiłuje utrwalić obraz zrujnowanego Paryża. Oboje znajdują sprzymierzeńca w...wyrafinowanym trupie. Te wątki dzieją się w 1950 roku i powiem Wam, że dziwnie się czyta o rzekomej II Wojnie Światowej w tym czasie.
Autor przenosi nas również do roku 1941, w którym Jack Parsons - amerykański inżynier i adept sztuk tajemnych zjawia się w Marsylii. Mężczyzna spotyka członków ruchu oporu - w tym czołowego teoretyka surrealizmu. W trakcie dziwnych gier towarzyskich rozgrywanych przez niepokornych dyplomatów, wygnanych rewolucjonistów i awangardowych twórców Jack za pomocą swojego wynalazki odnajduje i gromadzi nadzieję. Mimo to wbrew intencjom doprowadza do uwolnienia mocy zrodzonej ze snów i koszmarów, tym samym zmieniając losy wojny i świata na zawsze.
Kiedy sięgałam po tą książkę nie wiedziałam czego się spodziewać, ponieważ to było moje pierwsze spotkanie z tego typu literaturą. I powiem Wam, że po przeczytaniu tej książki sama nie wiem czy ją polubiłam. A to dlatego, że dostałam w niej ciekawą historię ubraną w surrealizm dla zaawansowanych, co sprawiło, że ciężko było mi się w niej odnaleźć. Autor wprawdzie stworzył dziwny i fascynujący świat, ale mam wrażenie, że tylko nieliczni potrafią go zrozumieć, a tym samym się w nim odnaleźć. Mam wrażenie, że autor pisał tą książkę do czytelnika, który sprawnie porusza się w tematyce surrealizmu - a mam wrażenie, że takich osób nie jest dużo. "Ostatnie dni Nowego Paryża" są w moim odczuciu przeładowane nawiązaniami do dzieł surrealistów, co sprawiło, że książkę czytałam w dużym skupieniu - przy okazji szukając nawiązań, żeby w ogóle ją zrozumieć. Być może autor chciał ludzi zainteresować surrealizmem, ale z tego co wiem to chyba po prostu styl tego pisarza.
Od momentu, w którym przeczytałam tą książkę minęło już kilka dni i nieco zdążyłam ochłonąć, ale nadal mam mieszane uczucia jeżeli chodzi o treść. Nie czuję się jakoś specjalnie zainteresowana surrealizmem - nawet chyba wręcz przeciwnie, jednak mam jeszcze "Krakena" tego autora na półce i może po jego lekturze coś się zmieni.
China Mieville to autor, który nie trafi ze swoimi książkami do wszystkich, ale mimo wszystko uważam, że mają one w sobie coś, co mnie do nich przyciąga. Sama jestem ciekawa czy po przeczytaniu "Krakena" coś się we mnie zmieni, ale na razie potrzebuję czasu na nabranie oddechu:).
Pierwszy raz czytam o tym tytule, ale to raczej nie dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że to raczej nie będą Twoje klimaty;)>
UsuńNie słyszałam wcześniej o książce ani o autorze. Surrealizm również jakoś do mnie nie przemawia, więc tym razem spasuję. :)
OdpowiedzUsuńJa jak na razie mam mieszane odczucia, ale tak jak pisałam dam autorowi przynajmniej jeszcze jedną szansę.
UsuńZaintrygowałaś mnie. Bardzo chcę przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńO widzisz. Jestem ciekawa Twojego zdania na temat tej książki.
UsuńSurrealizm dla zaawansowanych - to brzmi dla mnie dość ciekawie.
OdpowiedzUsuńCzytałam swego czasu jego "Dworzec Perdido" i byłam zachwycona. Zabrałam się od razu za kolejny tom, ale przerwała mi matura i zanim mogłam pomyśleć o powrocie do lektury, to napatoczyło się tyle nowych tytułów, że nigdy faktycznie do niej nie wróciłam. Ale teraz, gdy przypomniałaś mi o autorze, z przyjemnością zakręcę się wokół niego :)
OdpowiedzUsuńBrzmi jak coś idealnie dla mnie - science fiction z malarstwem w tle!
OdpowiedzUsuń