Autorka „Gdzie niebo
mieni się czerwienią” przenosi nas na lodowatą wyspę Skane, gdzie niebo
przemawia do jej mieszkańców. W bezchmurne noce pojawia się na nim piękna
zorza, której kolor ma znaczenie. Zielony mówi, że na wyspie panuje harmonia i
Bogini jest szczęśliwa. Niebieski zapowiada zamieć. Jednak czerwony niesie
ostrzeżenie.
17 lat temu, kiedy
niebo mieniło się czerwienią narodziła się Ósa, a na wyspie rozszalała się plaga, która odebrała życie wielu jej
mieszkańcom (również jej matce). Tym razem dziewczyna chce znaleźć sposób, aby
zatrzymać rzeź.
„Gdzie niebo mieni się czerwienią” było dla mnie podróżą w nieznane,
którą rozpoczęłam z wypiekami na policzkach, ze względu na świetny początek.
Pierwszy rozdział był obietnicą magicznej podróży do świata, w którym rządzi surowy klimat, który narzuca ludziom
być silnymi, albowiem ci słabi mogą nie przeżyć. Ta powieść to historia nie
tylko o odwadze, ale też o bólu po stracie bliskich, strachu przed nieznanym i zależności
od nadprzyrodzonej siły. Niewątpliwie pomysł był całkiem dobry, ale niestety
wykonanie nie jest już takie dobre. Ciągle miałam wrażenie, że to
wszystko już gdzieś było. Przede wszystkim miałam nieodparte wrażenie, że
autorka inspirowała się filmem „Osada” i „Grą o tron” – tymi wątkami za murem.
I tak, jak inspirowanie się czymś nie jest złe, to już brak kreatywności jest
dla mnie czymś strasznym. Ja rozumiem, że żyjemy w czasach, w których ciężko
wymyślić coś nowego, ale wydając książkę musimy liczyć się z oceną i porównaniami. A w przypadku powyższej opowieści nieustannie
miałam wrażenie, że jest ona mocno niedopracowana, przez co mocno mnie
zawiodła.
„Gdy niebo mieni się czerwienią” być może dużo lepiej trafi do młodzieży
ze względu na to, że być może jeszcze nie wyłapią wszystkich nawiązań, przez co
dużo lepiej będzie się im czytało tą książkę. Ja jednak raczej już nie sięgnę
po książki pani Lisy, o ile jeszcze coś wyda. Wole sięgać po autorów, których już sprawdziłam, albo po tych, których polecają ci z podobnym do mnie gustem.
Raczej nie sięgnę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńW sumie niewiele stracisz.
UsuńRównież raczej nie sięgnę po tę książkę. Fajnie napisana recenzja, pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNo, jest dość specyficzna. Ja mam do niej mieszane uczucia - z jednej strony nie była zła, ale z drugiej czegoś jej brakowało.
UsuńDla mnie to trochę coś pod fantastykę podchodzi ze zmienianiem kolorów nieba itd. Ale samo przesłanie i fabuła może być wciągająca :)
OdpowiedzUsuńKsiążka sama w sobie nie jest jakaś tragiczna, ale tak jak pisałam - miałam wrażenie, że to wszystko już gdzieś widziałam, więc czegoś mi zabrakło.
UsuńTo musi być piękna opowieść. Pozdrawiam wieczornie !
OdpowiedzUsuńW sumie zależy od tego czy przypadnie komuś do gustu czy nie.
UsuńSama nie wiem. Jeśli wpadnie mi w ręce to przeczytam, ale jakoś szczególnie szukać jej nie będę. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że kiedyś sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola
bookwithhottea.blogspot.com/
Mam nadzieję, że tobie przypadnie bardziej do gustu niż mi;)
UsuńNie widziałam Osady, ani Gry o tron, więc może miałabym z niej więcej przyjemności :P
OdpowiedzUsuńW takim razie myślę, że mogłaby Ci się spodobać bardziej niż mnie.
Usuń