E. Dyda, "Zła waluta"


kryminał noir
Na „Złą walutę” Eweliny Dydy trafiłam dzięki filmikowi Mai K, pt. Czytamy te same książki?, który nagrała ze swoją mamą.

Kiedy dowiedziałam się, że akcja tegoż kryminału rozgrywa się w Tarnobrzegu oddalonym od mojego miasta o jakieś 30 km. to wiedziałam, że koniecznie muszę go przeczytać.

Otóż pewnego jesiennego dnia ginie studentka tarnobrzeskiej uczelni (na której również sama studiowałam;)). W mieście tak małym jak Tarnobrzeg jest to prawdziwa sensacja, bo samobójstwa, a tym bardziej morderstwa nie są tam rzeczą częstą. W takich miejscach jak to czas płynie wolno i nie dzieje się nic poza zmaganiem się ludzi ze swoją codziennością. W pewnym momencie do śledztwa zostaje włączony Jakub Rau – prywatny detektyw, który wrócił do swojego rodzinnego miasta po życiowych przejściach. Mężczyzna nie ma zbyt wiele pracy ze względu na to, że tak jak już wspomniałam Tarnobrzeg to małe i spokojne miasto. Tymczasem śmierć młodej kobiety odkrywa przed nami mroczne tajemnice małego miasteczka, a dla mężczyzny jest szansą na zarobienie pieniędzy. Jak się okazuje pod pierzynką spokoju wielu tarnobrzeżan skrywa nie tylko swoje mroczne sekrety, ale także swoje osobiste tragedie i marzenia o spełnionym życiu. Każdy z bohaterów zmaga się ze swoim małomiasteczkowym życiem. Jedni znajdują w nim ukojenie, a inni snują plany jak poprawić swój byt lub robią wszystko, wyrwać się z monotonnej rzeczywistości.



Atmosfera „Złej waluty” jest duszna i mroczna, co jest znamienne dla małych miasteczek po tragedii. Policja chce szybko zamknąć sprawę, która wydaje się banalnie prosta i często taka jest w przypadku przestępstw w małych miasteczkach. Jednak tym razem ma swoje drugie dno, a sprawca tak samo jak inni bohaterowie są uwikłani w pajęczą sieć powiązań między sobą. Już to samo w sobie jest fascynujące i sprawia, że człowiek czyta tą historię z przyjemnością. Moja była tym większa, że dobrze znam miejsca, po których poruszał się Jakub Rau, a mentalność ludzi z tego rejonu nie jest mi obca. Dlatego też uśmiechałam się pod nosem czytając o dobrze znanych mi postawach i miejscach, które przywoływały wspomnienia. 

Ewelina Dyda w fabułę książki nie tylko świetnie wplotła mentalność tubylców, ale również poruszyła do dziś aktualne problemy społeczne związane chociażby z uchodźcami czy też ruchem narodowościowym.


Natomiast jeżeli chodzi o rysy w fabule to moim zdaniem sama postać Jakuba mnie nieco irytowała. Nie przejawiał się on inteligencją jeżeli chodzi o prowadzenie sprawy. Nie łączył faktów i zrobił kardynalny błąd jeżeli chodzi o swoją pracę. Nie umiał się zdystansować do klientki, co było dla niego zgubne. Wiem, że w tak małych miastach jak to powyższe trudno o zawodowy dystans, jednak w pewnych sytuacjach trzeba umieć go zachować, bo może to okazać się dla nas zgubne. Moim zdaniem nie miał tej specyficznej intuicji, który powinien mieć każdy śledczy. To mnie jako kryminologa bardzo uwierało. Do takich rzeczy, których mi jeszcze zabrakło w tej książce jest to, że o dziwo nie zleciały się media z całego kraju. Z doświadczenia wiem, że jeżeli dzieje się coś takiego w małych miastach, niemalże od razu roi się od dziennikarzy. W tym przypadku miałam wrażenie, że życie w Tarnobrzegu toczy się niczym w bańce, bo jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że ktoś nie powiadomił mediów. W końcu wiem co się działo jak w naszym regionie akcja nakrętka dopiero raczkowała, albo jak w moim mieście doszło do jakiegoś poważnego przestępstwa (nożownik) – albo chociaż podejrzenia o nie. Niemniej jednak to nie zmienia tego, że „Złą walutę” czytało mi się z przyjemnością i te (w moich) oczach rysy na fabule mogłam przymknąć oko. Na pewno sięgnę po kolejną książkę tej autorki, którą zresztą mam już na półce.

Nawet nie wiecie jak bardzo cieszy mnie to, że mój region w końcu zaczyna być obecny w kulturze – zarówno w serialach (a konkretnie w jednym), jak i w literaturze. To sprawia, że odkrywam autorów i książki, po które w innym wypadku nie sięgnęłabym tak szybko, albo nawet wcale. Tylko tych serowych kulek mi brakowało do przegryzienia;). 

Komentarze

  1. Mam w planach lekturę tej książki.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że też Ci się spodoba ta książka.
      Cieszę się, że nasze gusta przynajmniej raz się w pewien sposób pokryły :).

      Usuń
  2. Ja jestem też z Południa Polski, z południa województwa świętokrzyskiego, do Kielc mam 100 kilometrów, do Krakowa w prostej linii tylko 30. Ot, taka pozostałość po zaborach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O popatrz. Ja też jestem z południa polski, ale z podkarpacia...właściwie, to mieszkam niedaleko województwa świętokrzyskiego:)

      Usuń
  3. Nie słyszałam o tej książce. Ciekawie o niej napisałaś ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.