Jak to się zaczęło?

Jak się zaczęło? 

Bardzo długo szukałam pracy. Niespełna rok temu w akcie desperacji złożyłam wniosek o staż nawet nie spodziewając się, że go dostanę. Ku mojemu zdziwieniu na wakacjach dostałam staż i mogłam w końcu iść do pracy. Cieszyłam się nie tylko z racji tego, że zacznę zarabiać, ale też dlatego, że w końcu wyjdę do ludzi i może zacznę się jakoś realizować! 

Mało czasu na leniuchowanie.

Zaczęłam mieć dużo mniej czasu na własne zainteresowania i przede wszystkim dla bliskich. Byłam bardziej zestresowana i zmęczona. Ale nie przeszkadzało mi to, bo to pozwoliło mi na uwierzenie w siebie i własne możliwości. Po skończeniu stażu i przepracowaniu, w miejscu stażu miesiąca na pół etatu czekało mnie ok. 1,5 miesiąca na bezrobociu. W tym czasie roznosiłam CV i okazało się, że w moim obecnym miejscu pracy potrzebują kogoś takiego jak ja - wprawdzie tylko na zastępstwo, ale zawsze :). W tej pracy stresuję się trochę mniej i wychodzę z niej zadowolona. Czuję się doceniana i ważna. A przede wszystkim inni pracownicy nie traktują mnie jak zło konieczne, z którym jakoś trzeba się pogodzić, ale jako członka zespołu, który ma swoje uprawnienia, do którego podchodzi się z szacunkiem. 

Jestem szczęściarą. 

Osobiście uważam się za szczęściarę, bo z pracą u nas krucho i ciężko ją znaleźć - szczególnie w swoim zawodzie i jeszcze taką, którą się lubi. Od ponad miesiąca czuję się kobietą spełnioną i w końcu chodzę z podniesioną głową i uśmiechem na twarzy. W końcu mam pracę, którą lubię, a za 3 miesiące będę już mężatką ;p. 
Jednak jednak jakaś rysa na moim szczęściu...

A mianowicie niektórzy ludzie, którzy słysząc, że mam już kolejną pracę myślą, że dostałam ją po znajomości lub, że łatwo mi przyszło jej znalezienie. Niestety nie widzą tego jak długo znalazło mi jej znalezienie oraz nie dociera do nich, że jak na razie wszystko jest tymczasowe. Mimo to, że mam nadzieję, że zostanę tu gdzie jestem to niebawem znowu czeka mnie szukanie pracy i czas niepewności...do niektórych to jednak nie dociera. 

Ja mimo to, że uważam, iż jestem szczęściarą, że mam tą pracę (nawet na trochę), to wiem, że mimo fuksu jest ona też wynikiem mojego doświadczenia, które zbierałam przez lata - i nikt mi tego nie odbierze. 

Zatem jeżeli szukasz pracy, to wiedz, że czasem warto pracować za mniej lub nawet wolontarystycznie, żeby później dostać taką pracę, która pozwoli Ci się utrzymać i, którą może nawet polubisz. Ja jestem na to przykładem. 

Komentarze

  1. Ludzie uciekają od pracy tymczasowej.. nie dziwię się. Sama mam na utrzymaniu mieszkanie, rachunki do opłacenia - czujesz się bezpieczniej, jeśli masz zapewniony stały dochód. Natomiast ja w lutym zaszalałam. Poszłam właśnie na staż. Trafiłam do ogromnej, międzynarodowej firmy. Siedziałam sobie w biurze z papierkami. Wiedziałam jednak, że nie będę tam zbyt długo, ale przychodziłam każdego dnia z uśmiechem na twarzy, przyjacielsko nastawiona do wszystkich pracowników. Wszystkim mówiłam "Dzień dobry", bo jeszcze nie wiedziałam, komu mogę mówić "Cześć". I wiesz co? Akurat wdrożyli w firmie nowy projekt. Nowe stanowisko. Z racji tego, że miałam dobre stosunki z Panią z Działu HR zaproponowała mi to stanowisko. Dzisiaj pracuję tam nawet na umowę o pracę. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego miejsca. Nie bójmy się ryzykować - kto nie ryzykuje, szampana nie pije. To prawda :)

    Pozdrawiam, PGrudzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale praca tymczasowa może się przerodzić w coś bardziej stałego. Poza tym zarabiać tymczasowo to zawsze lepiej niż nie mieć wcale kasy na rachunki.

      Usuń
  2. Ja niestety nie pracuję w zawodzie jednak mam nadzieję, że ten czas niedługo się zmieni, ale pracuję już od ponad roku i pomimo, że nie jest to moja praca marzeń to jednak daje pewnego rodzaju satysfakcję i przede wszystkim co miesiąc pieniążki na konto wpływają - a tych jak wiadomo nigdy dosć przy tylu ciekawych tytułach.

    Gratuluję serdecznie i trzymam kciuki za spełnianie się zawodowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie zawsze da się pracować w zawodzie - mnie też zdarzało się pracować poza moimi kwalifikacjami, a często nawet poniżej. Ale najważniejsze, że teraz otworzyła się jakaś furtka.

      Usuń
  3. Kochana moja, doskonale Cię rozumiem. Ja też lata temu jak szukałam pracy i byłam po stażu na bezrobociu to też czułam się strasznie. A po roku pracy szukałam znowu nowej bo u mnie likwidowali dział. Teraz pracuję w mojej pracy już ponad 5 lat, ale szukam czegoś nowego, szukam wyzwań i nie ukrywam że większej kasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie pisze rożne scenariusze i często nas zaskakuje. Raz dobrze, a kiedy indziej źle...u mnie póki co na szczęście wygrywa pierwsza opcja ;).

      Usuń
  4. Ja pracuję w zawodzie, ale jeszcze nie tak dawno temu wypierałabym się takiej opcji jak tylko potrafię. W głowie miałam jedynie bycie tłumaczem, a nie nauczycielem. Nie czułam się pewnie, kwestionowałam swoje umiejętności i bałam się.
    Tu gdzie jestem teraz, to jeszcze nie jest umowa o pracę, ale poznaje swoje możliwości i co najśmieszniejsze ( o ironio losu!) polubiłam tą pracę. I gdyby podwinęłaby mi się noga, to wiem, że doświadczenie ( choć nie wielkie, ale JEST) da mi plecy i pojęcie co mogę dalej. Życie jest pełne niespodzianek. :))
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Ja mam cichą nadzieję, że od września dadzą mi kolejną umowę, a jak nie to szybko znajdę coś nowego...bo praca w charakterze nauczyciela lub asystenta tak jak w moim przypadku okazuje się być pracą, która o dziwo pozwala się spełniać i realizować zawodowo ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.