Witajcie:)
Dzisiaj kilka słów na temat dwóch kremów do cery naczynkowej z Bielenda Pharm.
Nie ukrywam, że miałam w stosunku do nich miałam wielkie nadzieje, które legły w gruzach:((, ale po kolei...
Oba kremy mają być hypoalergiczne i w sumie to by się zgadzało, bo mi krzywdy nie zrobiły.
Wersja na dzień ma 10 SPF i ma za zadanie:
- skutecznie maskować "pajączki" i zaczerwienienia,
- wzmacniać i uszczelniać naczynka oraz zapobiegać ich pękaniu, a także nawilżać skórę,
- redukować rumień, koić i łagodzić podrażnienia,
- chronić przed promieniowaniem UV (nie wiem, z której strony z filtrem 10),
- zmniejszać wrażliwość skóry na czynniki zewnętrzne.
Jak widzicie producent obiecuje nam cuda na patyku, z których w moim przypadku nie spełniło się nic! Każda z Was, która posiada cerę naczynkową wie, że robi się ona czerwona jak burak przy najmniejszej kropli alkoholu, wysiłku fizycznym i przy okazji kilku innych rzeczy...np. większej ilości słońca w lecie... Dodatkowo przy okazji jest to bardzo często sucha skóra (chociaż wiem, że cera mieszana i tłusta też potrafią być problematyczne pod względem naczynek), więc poza oddziaływaniem na naczynka i kojeniem oczekuję od kremu dobrego nawilżenia. A w tym przypadku nic! Ani nie nawilżał, ani nie zmniejszył mi zaczerwienień, które mam i bez pomocy czynników, o których wspomniałam wcześniej. Tak jak ten krem nie zrobił mi krzywdy, tak też nic dobrego mi nie dał:(, a szkoda:/.
Producent zapewnia nas również, że krem jest doskonałą bazą pod makijaż. Ale powiedzcie mi jakim cudem ma spełniać tą rolę, skoro nawet swoich podstawowych funkcji nie spełnia?
Podobnie jest w wersji na noc. Tu na opakowaniu czytamy, że ten produkt ma:
- wzmacniać i uszczelniać naczynka i zapobiegać ich pękaniu,
- redukować zaczerwienienia,
- nawilżać, wzmacniać i regenerować skórę,
- delikatnie natłuszczać, koić i łagodzić podrażnienia,
- zwiększać odporność skóry na uszkodzenia,
- przeciwdziałać powstawaniu zmarszczek.
I w tym przypadku producent mami nas obietnicami bez pokrycia. Zarówno krem na dzień, jak i na noc nie poradziła sobie nawet w minimalnym stopniu z moimi naczynkami, nie mówiąc już o jakimkolwiek nawilżeniu. Wręcz przeciwnie. Oba kremy wchłaniały się błyskawicznie i nie pozostawiały po sobie ani śladu...moja skóra tak jak była czerwona i sucha, tak po ich zastosowaniu nie jest jej lepiej:/. Dodatkowo odniosłam wrażenie, że zarówno po jednym, jak i po drugim kremie moja skóra jest jeszcze bardziej napięta.
Dajcie znać, czy któraś z Was używała tych kremów i jakie ma odczucia.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia:)
Też miałam krem do cery naczynkowej, po którym miałam wrażenie, że mam pustynie na gębie. Już wolę używać normalne kremy a na problem zażywać witaminę C (podobno pomaga).
OdpowiedzUsuńTylko jedna uwaga, pisząc o suchej cerze to nie wiem, czy piszesz tylko o swojej, czy ogólnie o wszystkich naczyniowych. Jak to drugie, to jest coś takiego jak skóra tłusta naczyniowa :) Wiem, bo taką posiadam, koszmar pielęgnacyjny tyle ci powiem :P
Miałam na myśli głównie swoją i to, że bardzo często to sucha skóra jest naczynkowa, ale już poprawiłam ten fragment, więc powinno być ok;]
UsuńBędę pamiętać żeby nie polecać ich moim klientkom.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, ale cóż zrobić. Jedynie zasada ograniczonego zaufania nas uratuje :)
OdpowiedzUsuń