Bardzo dawno nie czytałam typowego
kryminału – takiego ze śledztwem, przestępstwami itp. Dlatego też kiedy w
bibliotece zobaczyłam „Przyjaciół po grób” z serii Gorzka Czekolada nie mogłam
się powstrzymać i przygarnęłam na najbliższy czas. Tym bardziej, że opis mnie
zainteresował.
Otóż w Opel-ZOO w górach Taunus zostaje dokonane makabryczne
odkrycie. W terrarium dla słoni leży ludzka dłoń, a pasującego do niej denata
policja znajduje w okolicy ogrodu zoologicznego. Ofiara była nauczycielem i
zapalonym ekologiem, która miała wśród uczniów wielu zagorzałych sympatyków,
natomiast kilku mieszkańców miasta w równym stopniu ją nienawidziło. Motyw
zbrodni zostaje jednak zagadką, a prowadzone śledztwo nie ominie bogatych
udziałowców holdingów budowlanych, najwyższych urzędników miejskich oraz
młodych genialnych informatyków i bezkompromisowych ekologów. Policja
zainteresuje się również dyrektorem zoo – Christophem Sanderem.
W sumie tak sobie teraz myślę, ze ten opis powinien dać mi
do myślenia, bo wskazywał na to, że w tej historii jest wiele wątków, przez co
łatwo można się pogubić. Podczas czytania przez tą wielość długi czas nie
mogłam się połapać jakie zależności występują pomiędzy bohaterami i kto co
zrobił. W efekcie bardzo często myliły mi się postacie:/, a kiedy już to
ogarnęłam okazało się, że zbliżam się ku końcowi. Jednak jakimś cudem powyższa historia była bardzo przewidywalna – a przynajmniej jej poszczególne wątki.
Dość wcześnie byłam w stanie się domyślić gdzie szukać mordercy i w pewnym
momencie miałam dwa typy, z których jeden się sprawdził, co już źle świadczy
o tym kryminale od siedmiu boleści:/, Było jeszcze coś co mnie bardzo irytowało
– pani policjantka, która sama nie wie czego chce i jest tak atrakcyjna, że
wszyscy na nią lecą włącznie z nastoletnimi gówniarzami, którzy mają wzwód na
sam jej widok i śnią o niej po nocach. Jestem w stanie zrozumieć, że kobieta w mundurze
działa na wyobraźnie wielu mężczyzn, no ale sorry... bez przesady (jeżeli jakimś cudem sięgniecie po tą książkę zrozumiecie o co mi chodzi).
Te trzy elementy, o których wspomniałam sprawiają, że sama się dziwię
temu, że jakoś przebrnęłam przez powyższą powieść. Może to, że jest
napisana lekkim językiem mi w tym pomogło, ale to nie czyni z książki dobrej
powieści:/. Dlatego też jeżeli sięgniecie po tą książkę, robicie to na własną
odpowiedzialność...no chyba, że jeszcze nie mieliście styczności z tym
gatunkiem i nie przeszkadza Wam wielość wątków, przewidywalność i wkurzająca
pani komisarz;].
Po przeczytaniu Twojej recenzji, nie sądzę żeby książka przypadła mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńJak znów zachce mi się czytać, to będę pamiętałam, żeby jej z biblioteki do domu nie tachać. Nie lubię, gdy kryminały są przewidywalne.
OdpowiedzUsuńOj tak, tylko byś się nadźwigała, a byś się później zawiodła;]
UsuńPani komisarz brzmi jak bohaterka której bym najchętniej łeb odstrzeliła, nie znoszę takich "perfekcyjnie pięknych postaci".
OdpowiedzUsuńNo tak - jeszcze w swoich oczach była wzorem pracowitości i oddania służbie w policji...masakra:/
Usuńa ja tam wiem czemu Ci nastoletni gówniarze mogli o niej śnić, ale żeby to zrozumieć trzeba by było urodzić się facetem i pamiętać jak to jest mieć naście lat
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej doceniam blogi literaturowe.
OdpowiedzUsuń