To nie był dla mnie łatwy tydzień i gdyby nie to, że na zmianach jestem zawsze z jakąś inną wychowawczynią z naszej grupy, chyba bym się wykończyła nerwowo. Wszystkie musiałyśmy przyjąć na klatę standardową dawkę paniki, histerii i różnych dziwnych napadów czy pomysłów wychowanków...w efekcie ostatnio byłam chronicznie wykończonym kłębkiem nerwów, który marzy o dniu wolnym i bez dużej dawki kofeiny chyba bym usnęła...chociaż nie...moi wychowankowie doskonale wiedzą jak podnieść mi poziom adrenaliny, tak żebym jakoś dociągnęła do końca dyżuru, doczołgała się do domu i nie zasnęła przez pół nocy...
Dlatego dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić tym jak przeżyłam ten tydzień i nie postradałam zmysłów...
1. Kofeina...dużo kofeiny.
Wracając do domu po II zmianie często nie mogłam zasnąć - człowiek przejmował się tymi dziećmi, a dodatkowo nerwy...kto pracuje w domu dziecka, wie jak stresujący potrafią być wychowankowie, którzy często nie są łatwymi dziećmi.
Dlatego też kawa pomagała mi się budzić rano, bo wiadomo też obok pracy jest też życie, które rządzi się swoimi prawami, a raczek obowiązkami ;).
2. Książki.
W ciągu takich tygodni najchętniej sięgam po coś lekkiego np. ostatnio sięgnęłam po to:
W sumie w stresujących warunkach to jest to czego potrzebuję najbardziej - niewymagająca powieść, która tak na prawdę ma mnie zrelaksować, a nie cokolwiek wnieść do mojego życia (przynajmniej takie mam pierwsze wrażenia - zobaczymy co będzie dalej).
4. Małe przemeblowanie
Zaczęłam uporządkowywać moje otoczenie...codziennie po trochę, na pierwszy rzut poszły książki.
To pozwala mi przynajmniej na chwilę rozładować napięcie ;).
5. Kolorowanki
Uwielbiam :) - ale mam czas po nie sięgnąć tylko w weekend, bo wiem, że mnie strasznie pochłaniają, więc w ciągu tygodnia wolę po nie nie sięgać.
6. Kąpiele
7. YT
Idąc do pracy na popołudnie szkoda mi czasu na oglądanie filmów, co nadrabiam YouTubem... Najchętniej oglądam np. Wielkiego Buka, Julię Kobus czy Laurę Ogrodowczyk.
To jest mój taki mały zestaw pierwszej pomocy w ciężkich chwilach...chociaż w piątek myślałam, że mimo wszystko padnę - jechałam na oparach.
U mnie w takich chwilach zdecydowanie na pierwszym miejscu jest muzyka! Książka czy inne zajęcie też daje radę. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo energii i żebyś wracała mniej zmęczona z pracy ;)!
W razie czego nie dziękuję;], w sumie w tej pracy jestem jeszcze tydzień, później będę mogła od niej psychicznie odetchnąć.
UsuńKsiążki i kąpiele zawsze! :)
OdpowiedzUsuńfineandhealthy
Oj tak...a książka w kąpieli tym bardziej ;)
UsuńJam ma podobny nerwowy niezbędnik :)
OdpowiedzUsuńChyba tak na prawdę każdy go musi mieć - inaczej byłoby ciężko;]
UsuńKofeina i muzyka to rzecz jasna podstawowy zestaw:) Bez tego żaden reset nie mógłby być możliwy. Nie ma to jak wieczór po pracy przy gitarach. Oczywiście rysowanie też pozwala się zrelaksować. Tylko gdzie na to wszystko znaleźć czas? Chciałoby się coś zrobić dla siebie, tylko ciężko się zmieścić w tych 24h. Dziękujmy więc Bogu za weekend :)
OdpowiedzUsuńOj tak...w weekend człowiek może nieco zaczerpnąć oddechu i chociaż trochę czasu poświęcić na zrelaksowanie się przy tym co lubi.
UsuńPo całym dniu pracy ciężko być spokojnym
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy kilka zbieżnych punktów, między innymi książki, muzykę i małe przemeblowania. Dodałabym kofeinę w dramatycznych wręcz ilościach, jasnym jest jednak, że ta miłość jest u mnie w stanie chwilowego zawieszenia :) Dlatego kawę piję tylko jak dzień jest naprawdę tragiczny. Zresztą i tak jest to lura z biedronki, które obok kawy nigdy nie stała.
OdpowiedzUsuńJa też kiedy nie muszę nie nadużywam kofeiny ;]
UsuńKofeina, bez niej dzień nie byłby taki piękny. :D
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że pracujesz w domu dziecka. Podziwiam Cię, bo łatwo sobie wyobrazić, że nie jest to łatwa praca.
OdpowiedzUsuńOj nie jest - człowiek często nie śpi po nocach przez wychowanków. Zdarza się, że też przez nich płacze.
Usuń