Nawet wtedy, kiedy przybywa mi obowiązków książki są bardzo ważną rzeczą w moim życiu. Zawsze coś czytam - nawet wtedy jeżeli wiem, że czytanie jakiejś książki zajmie mi więcej czasu niż w normalnych warunkach...czyli w takich, kiedy chociaż popołudnia mam wolne. Mój czytelniczy nałóg sprawia, że idąc do biblioteki wychodzę z naręczem książek nawet jeśli przyszłam tylko oddać te, które wypożyczyłam wcześniej - niestety to moje przyzwyczajenie może się rozwijać dzięki dobrze zaopatrzonej bibliotece, którą mam w pobliżu. Podczas ostatniej wizyty w tymże przybytku kultury przyniosłam do domu m. in. "Dom na wyrębach" autorstwa Stefana Dardy. O tej książce czytałam wiele, a po tym jak poleciła mi jedna z koleżanek ze Stalowych Czytaczy nie mogłam sobie odmówić
W tej powieści poznajemy Marka, którego różne życiowe wybory sprawiły, że w końcu mógł spełnić swoje marzenie o zamieszkaniu w domu na wsi. Jednakże życie lubi czasem nas zaskakiwać i płatać figla. Po i tak już krętych ścieżkach głównego bohatera znowu zaskakuje los. Jego jedyny sąsiad okazuje się człowiekiem "któremu nie udowodniono". W dodatku podczas nieobecności Marka w domu, w magiczny sposób zostały przestawione rzeczy. Atmosfera wokół głównego bohatera zaczyna się robić coraz gęstsza, a on sam zaczyna być coraz bardziej świadomy, że lekko mówiąc dość niefortunnie wybrał miejsce swojego zamieszkania - chociaż dziwnym sposobem czuje się tam szczęśliwy.
Kiedy zaczęłam czytać "Dom na wyrębach" liczyłam na to, że dość szybko zacznę się bać, a akcja rozwinie się w miarę sprawnie. Jednak się przeliczyłam, ponieważ pan Darda powoli rozwijał fabułę dawkując nam wrażenia - te najlepsze i najstraszniejsze rzeczy zostawiając na koniec. Na początku myślałam, że będzie to zwykła obyczajowa historia z elementami horroru i czułam się zawiedziona tą książką. Jednak na szczęście tak jak wspomniałam Darda najlepsze zostawił na koniec. "Dom na wyrębach" ma w sobie coś co sprawia, że łapiemy się, że niepostrzeżenie zaczynamy wstrzymywać oddech oraz myśleć o tym co będzie dalej jeżeli musimy przerwać lekturę.
Mimo wszystko nie obeszło się bez większych minusów. Największym było dla mnie rozwodzenie się nad fragmentami, które są mało znaczące dla fabuły czyli np. co bohaterowie jedli na śniadanie, albo co dokładnie kupili w sklepie - dla mnie takie informacje są zbędne, bo moim zdaniem jest to sztuczne powiększanie objętości książki.
Jednak wybaczyłam "Domowi na wyrębach" pewne niedociągnięcia, albowiem niesie za sobą pewne bardzo ważne przesłanie...a mianowicie przypomina o tym, że zraniona i wkurwiona kobieta może mścić się do usranej śmierci i to w najbardziej okrutny sposób jaki jest w stanie wymyślić. Poza tym po lekturze powyższej książki zaczęłam myśleć zupełnie inaczej o dziwactwach starych ludzi, a noc już nie obejmuje mnie tak bezpiecznymi objęciami jak kiedyś...
źródło: www.lubimyczytac.pl |
Kiedy zaczęłam czytać "Dom na wyrębach" liczyłam na to, że dość szybko zacznę się bać, a akcja rozwinie się w miarę sprawnie. Jednak się przeliczyłam, ponieważ pan Darda powoli rozwijał fabułę dawkując nam wrażenia - te najlepsze i najstraszniejsze rzeczy zostawiając na koniec. Na początku myślałam, że będzie to zwykła obyczajowa historia z elementami horroru i czułam się zawiedziona tą książką. Jednak na szczęście tak jak wspomniałam Darda najlepsze zostawił na koniec. "Dom na wyrębach" ma w sobie coś co sprawia, że łapiemy się, że niepostrzeżenie zaczynamy wstrzymywać oddech oraz myśleć o tym co będzie dalej jeżeli musimy przerwać lekturę.
Mimo wszystko nie obeszło się bez większych minusów. Największym było dla mnie rozwodzenie się nad fragmentami, które są mało znaczące dla fabuły czyli np. co bohaterowie jedli na śniadanie, albo co dokładnie kupili w sklepie - dla mnie takie informacje są zbędne, bo moim zdaniem jest to sztuczne powiększanie objętości książki.
Jednak wybaczyłam "Domowi na wyrębach" pewne niedociągnięcia, albowiem niesie za sobą pewne bardzo ważne przesłanie...a mianowicie przypomina o tym, że zraniona i wkurwiona kobieta może mścić się do usranej śmierci i to w najbardziej okrutny sposób jaki jest w stanie wymyślić. Poza tym po lekturze powyższej książki zaczęłam myśleć zupełnie inaczej o dziwactwach starych ludzi, a noc już nie obejmuje mnie tak bezpiecznymi objęciami jak kiedyś...
Nie lubię zbyt długich opisów, wolę skupienie się na akcji więc pewnie i dla mnie byłby to minus. :-)
OdpowiedzUsuńNa szczęście tu nie ma zbyt częstych i bardzo obszernych opisów więc można przeżyć :)
UsuńWidze, że efekt końcowy tej powieści CIę usatysfakcjonował i czuję, ze ze mną nie będzie inaczej.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję:
http://kruczegniazdo94.blogspot.com
Myślę, że efekt końcowy będzie zadowalał wiele kobiet, chociaż tak na prawdę szkoda było mi tego mężczyzny...
UsuńSpodobało mi się Twoje podsumowanie i przesłanie jakie niesie ta opowieść. Coś chyba w tym jest!
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę - zraniona kobieta może zionąć niesamowitą nienawiścią i czasem nie potrafi przebaczyć.
UsuńMnie też rozwodzenie się nad drobiazgami bardzo irytowało. Co bohater jadł na śniadanie, co kupił w sklepie, jak pił piwo, jak zamykał okno... Takie opisy są niepotrzebne. W sumie wynudziłam się przy tej książce i po żadną inną tego autora do tej pory nie sięgnęłam :)
OdpowiedzUsuńPS. Zazdroszczę dobrze zaopatrzonej biblioteki w pobliżu. W mojej trudno znaleźć coś ciekawego.
Mnie te drobiazgi irytowały, ale jeszcze były do przejścia. A dobre zaopatrzenie biblioteki pojawiło się ostatnio, więc sama sobie czasem zazdroszczę :)
Usuń