Wczoraj zapytałam Was o to na recenzję, której książki macie ochotę po "Matni" i "Starciu królów" i okazało się, że najwięcej głosów było za "Bohaterkami Powstańczej Warszawy" na co po cichu liczyłam;). Tak więc jak tylko skończę II tom "Gry o tron" zabiorę się za powyższą książkę.
Tymczasem ostatnio obiecałam sobie, że będę więcej sięgać po książki, które nie są popularne i nie należą do nowości. Po tym jak poszperałam w necie jakiś czas trafiłam na "Matnię" Anny Piecyk, którą zainteresował mnie opis wydawcy i okładka niesamowicie przyciągająca wzrok.
Tymczasem ostatnio obiecałam sobie, że będę więcej sięgać po książki, które nie są popularne i nie należą do nowości. Po tym jak poszperałam w necie jakiś czas trafiłam na "Matnię" Anny Piecyk, którą zainteresował mnie opis wydawcy i okładka niesamowicie przyciągająca wzrok.
Ta niewielkich rozmiarów książeczka opowiada o tym jaki wpływ może mieć alkohol na życie ludzi - nie tylko na tych uzależnionych od niego, ale również tych, którzy otaczają alkoholika. A w życiu Grażyny, Ryszarda, Agaty, Filipa i Alicji to właśnie od niego wszystko się zaczęło i zdeterminował ich życie.
W "Matni" spotykamy bohaterów w ich najtrudniejszych chwilach: kiedy jako dzieci poznają oddziaływanie alkoholu na rodziców oraz kiedy sami ulegają sile nałogu. Kiedy cierpią i kiedy zaczynają mieć nadzieję. Kiedy ją tracą i znów coś podnosi ich z kolan...
Po tą książeczkę właściwie sięgnęłam głównie dlatego, że tematyką alkoholizmu i DDA bardzo interesowałam się na studiach i byłam ciekawa jak autorka poradzi sobie z tym problemem. To właśnie o DDA była moja praca magisterska i praca zaliczeniowa na studiach podyplomowych, więc sentyment do powyższych zagadnień został mi do dziś. Jednakże to właśnie dlatego jestem bardziej krytyczna w ocenie powyższych zagadnień w książkach, niż ktoś, kto nie zetknął się z fachową wiedzą na ten temat i nie pracował z ludźmi dotkniętymi powyższym problemem.
Anna Piecyk pokazała w swojej powieści coś bardzo ważnego - jak bardzo alkohol może zniszczyć komuś życie i jak może zdeterminować życie osób funkcjonujących wokół alkoholika. Czasem dzieci wychowane w rodzinie z problemem alkoholowym sami wpadają w nałóg, innym razem usiłują sobie jakoś radzić. Jednakże niezmienni alkohol ma na nie wpływ. Osobom mającą minimalną wiedzę na ten temat ciężko jest sobie wyobrazić, w jaki sposób funkcjonuje osoba uzależniona i jej otoczenie, a tu mamy nieco dość wiarygodnych opisów. Mimo to uważam, że wiele rzeczy jest dość przerysowane, co mnie bardzo irytowało. Chociażby Filip. Zaraz po maturze wyprowadza się z domu, z miejsca znajduje mieszkanie i dostaje pracę, która pozwala mu się utrzymać, chociaż nie ma żadnego doświadczenia; a chwilę później odnajduję miłość swojego życia. Być może pani Piecyk chciała pokazać, że zawsze mamy jakiś wybór - możemy się wyprowadzić i usamodzielnić, bo rozwiązania często są na wyciągnięcie ręki. Jednak niestety rzadko kiedy tak jest w prawdziwym życiu. Często demony z przeszłości ścigają nas długie lata, a nasza sytuacja nie pozwala nam się ruszyć z rodzinnego domu. Wiem, bo znam kilka takich historii z reala. Także poleciłabym autorce nieco większy realizm w takich historiach, a co za tym idzie większe przyłożenie się do tematu.
Powyższa powieść wzbudza wiele skrajnych emocji, od irytacji, po współczucie do poszczególnych postaci. "Matnia" ukazuje, że możemy odciąć się od problemu z alkoholem, jeżeli znajdziemy w sobie na tyle siły i odwagi, chociaż w chwili nieuwagi wkrada się on w nasze życie i w efekcie możemy przegapić moment, w którym nim zawładnie. Z usamodzielnianiem się i wychodzeniem z dysfunkcyjnej rodziny nie ma tak łatwo jak w przypadku Filipa, bo często to się wiąże nie tylko z uniezależnieniem się finansowym, ale także emocjonalnym i psychicznym, na co jednak potrzeba dużo więcej czasu, niż w przypadku tegoż chłopaka. Jednakże obraz jego ojca i współuzależnionej matki jest całkiem realistyczny.
Mimo wszelakich niedociągnięć uważam, że "Matnia" to potrzebna książka - pomimo kilku przerysowanych momentów. Jest ona przestrogą dla tych, nad którymi wisi widmo uzależnienia i nadzieją dla tych, którzy chcą się od niego uwolnić. Dodatkowo jest napisana prostym językiem, który sprawia, że człowiek pochłania tą historię w jeden wieczór...
No z tym Filipem to rzeczywiście babka przesadziła, trudno uwierzyć w taki fart.
OdpowiedzUsuńKsiążka brzmi trochę przygnębiająco, od czasów powieści o narkomance (tytułu nie pamiętam) wole unikać książek o uzależnieniach, bo irytowały mnie huśtawki emocjonalne.
Nom, ten Filip mnie bardzo irytował, bo był mało realny i Piecyk wykreowała go niemalże na jakiegoś suberbohatera.
UsuńA ja po książki tego typu lubię sięgać co jakiś czas, ale nie za często.
Czytałam ja dość dawno, jużz jakiś rok temu, mało pamiętam z niej już, ale śmiało mogę powiedzieć, ze była dobra i warta przeczytania, wiec jak najbardziej polecam :)
OdpowiedzUsuń