"Sztuka słyszenia bicia serca" autorstwa Jana - Philippa Sendekera to dość specyficzna powieść, która moim zdaniem jest utrzymana w stylu Erica Emmanuela Schmitta, co poniekąd jest jej zaletą.
Sławny nowojorski prawnik znika bez śladu dzień po obronie dyplomu córki. Ani Julia, ani jej matka nie potrafią zrozumieć tego zaginięcia, a wszelkie próby poszukiwań spełzają na niczym. Jednakże po czterech latach od zaginięcia ojca Julia wyrusza w podróż, która ma rozwikłać nie tylko zagadkowe zniknięcie członka rodziny, ale także poznanie jego przeszłości, którą skrzętnie ukrywał przed rodziną. Kobieta trafia do birmańskiej wioski, w której usłyszy historię o niezwykłym uczuciu, którego kiedyś doświadczał jej ojciec. Ta opowieść obejmuje siedem dziesięcioleci - od lat 20. do 90. ubiegłego wieku. Jest to opowieść o dwóch różnych kulturach, filozofiach i systemach wartości...
Otóż kiedy czyta się o tej książce spotyka się opinie pełne są zachwytów nad nią i wierzę, że ta powieść może się podobać. Jednakże jest to dla mnie egzotyczna historia o miłości, która jednak jest bardziej baśnią niż realistyczną historią. Dla mnie relacje dwójki głównych bohaterów są mocno naciągane i zupełnie oderwane od rzeczywistości, które zakrawają bardziej o młodzieńcze zauroczenie, które przetrwało próbę czasu, niż rzeczywistym uczuciem, niż o prawdziwą miłość. Jakoś tak dziwnie się czułam, kiedy czytałam o tym jak łatwo tych dwoje pogodziło się z rozłąką, której nawet nie próbowali przeciwdziałać i podporządkowuje się innym ludziom. Rozumiem, że czasem nie ma wyjścia i nasze drogi się rozchodzą, jednak w tym przypadku to rozstanie nie musiało być, aż takie długie. Cóż...widocznie nie potrafię zrozumieć określonych postaw i zachowań czy też systemów wartości.
Zatem jeżeli szukacie baśni o miłości w stylu podobnym do powieści Schmitta, to spokojnie możecie po nią sięgnąć, jednakże w przypadku, gdy oczekujecie realistycznej historii miłosnej możecie (tak jak ja) głęboko się rozczarować. Dlatego też Wy sami musicie zastanowić się czy ten typ powieści przypadnie Wam do gustu - jeżeli chodzi o mnie to nie do końca spełnił moje oczekiwania.
Zatem jeżeli szukacie baśni o miłości w stylu podobnym do powieści Schmitta, to spokojnie możecie po nią sięgnąć, jednakże w przypadku, gdy oczekujecie realistycznej historii miłosnej możecie (tak jak ja) głęboko się rozczarować. Dlatego też Wy sami musicie zastanowić się czy ten typ powieści przypadnie Wam do gustu - jeżeli chodzi o mnie to nie do końca spełnił moje oczekiwania.
Jakby to powiedzieć... na powieści o miłości mam alergię. Reakcja ta wystąpiła po przeczytaniu paru dennych powieści i do tej pory się utrzymuje. ;)
OdpowiedzUsuńA ja trafiałam na różne, więc chyba dlatego jeszcze nie mam traumy;]
UsuńRaczej podziękuję, chociaż baśnie uwielbiam. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńW sumie i tak wiele nie stracisz;]
Usuńsądzę, że mogłabym się rozczarować, bo romansideł nie znoszę :P
OdpowiedzUsuńW sumie to nie jest typowe romansidło, ale i tak jest specyficzne i trzeba jednak mieć nastrój do tego, żeby to przeczytać.
Usuń