Mój Mężczyzna przeczytał książkę...ba! On napisał też recenzję. Tą książkę czytałam i ja, jednak mam zupełnie inne zdanie na jej temat, ale o tym może innym razem. Póki co zapraszam do zapoznania się z opinią mojego chłopaka:
Historia opowiada o Lily – typowej kobiecie sukcesu w średnim wieku, która ma dobrze płatną pracę, mieszka w dużym apartamencie w centrum jednej z amerykańskiej aglomeracji, ma świetną figurę o którą bardzo dba, żeby się nie pogorszyła, a u jej boku jest idealnie do niej pasujący mąż. Jak na kobietę sukcesu przystało nie ma dzieci, dużo pije a większość czasu poświęca pracy i dbaniu o sylwetkę, zapominając oczywiście o mężu. Całe życie wywraca się jej do góry nogami gdy odkrywa, że jej idealny na pozór małżonek ma inną kobietę we Włoszech. O zgrozo ma nawet z nią dzieci, a w momencie tego odkrycia Daniel przebywa w interesach w tymże kraju. Ponieważ dla Lily jest to zupełne zaskoczenie i nie ma jak urwać głowy swojemu partnerowi. Pod wpływem impulsu, którego iskrą był alkohol rzuca pracę, zostawia mieszkanie i udaje się w podróż do Włoch. Główna bohaterka opowieści nie ma o tym kraju zielonego pojęcia, nie zna języka i nie wie gdzie dokładnie szukać męża - wie, tylko, że chce go znaleźć. Jak można przypuszczać po przyjeździe do Włoch Lily szybko wpada w tarapaty. Na szczęście z opresji ratuje ją książę na białym koniu – owdowiały Włoch Alessandro, który nawiasem mówiąc w trakcie czytania kojarzył mi się z bohaterem brazylijskich czy wenezuelskich telenowel – typem, do którego wzdychają wszystkie kobiety od małych dziewczynek po staruszki. Następnie Lily staję się celem i kolejnym wyzwaniem dla Ligi Owdowiałych Cerowaczek, które swatają wszystko ze wszystkim. Ich sukcesy można liczyć w setkach połączonych par. Często jednak zdarzają się im wpadki, przykładem jest kobieta, uczulona na wieprzowinę, które zacne panie swatają ze świniobijcą. A potem - potem to się zaczyna dopiero dziać...
Podsumowując, to nie jest książka dla faceta takiego jak ja. Nie jest to też powieść dla kogoś kto wraca do czytania po długiej przerwie. Nie żałuję, że ją przeczytałem mimo wszystko dobrze się ją czyta i nie jest taka zła. Myślę, że na jej podstawie mogłaby powstać dobra komedia romantyczna, może baśń filmowa, jakby zmienić parę rzeczy w scenariuszu, bo sam pomysł na tą historię jest dobry, ale zbyt wiele mnie w niej razi. Dla mnie to typowa bajka dla naiwnych dziewczynek.
Za
oknem cukierni autorstwa
Sarah-Kate Lynch, to pierwsza książka od bardzo dawna, która
wpadła mi w ręce i przeczytałem ją z własnej i nieprzymuszonej
woli. To znaczy, że do lektury nie zmusiły mnie obowiązki szkolne
czy też praca. Po prostu pewnego razu Natalia zabrała mnie na jedno
ze spotkań w kawiarni ze swoimi znajomymi należącymi do grupy co
się zwie Stalowi Czytacze.
Istotą tych spotkań jest to, że wspólnie wybiera się powieść,
którą wszyscy czytają a następnie dzielą się wrażeniami z
lektury na spotkaniu. Ponieważ na pierwszym spotkaniu spodobał mi
się klimat wśród przychodzących ludzi, kultura rozmowy, możliwość
wdania się w dyskusję oraz to, że nie panuje tam sztywna atmosfera
i rozmawia się nie tylko o książkach postanowiłem przyjść na
kolejne spotkanie i tym razem się do niego przygotować - to znaczy
przeczytać wybraną w demokratycznym głosowaniu pozycję. Tym razem
motywem przewodnim miały być włoskie klimaty, z uwagi na to, iż w
trakcie spotkania leżało jeszcze dużo śniegu a każdemu bez
wyjątku tęskniło się już za ciepłem, zielenią i długimi
dniami. Było kilka propozycji wiążących się z tematem
przewodnim. Najwięcej głosów otrzymała jednak powieść Za
oknem cukierni. I tak zaczął
się mój romans z tą historią. Po tym przydługawym wstępie
przechodzę już do samej książki.
Historia opowiada o Lily – typowej kobiecie sukcesu w średnim wieku, która ma dobrze płatną pracę, mieszka w dużym apartamencie w centrum jednej z amerykańskiej aglomeracji, ma świetną figurę o którą bardzo dba, żeby się nie pogorszyła, a u jej boku jest idealnie do niej pasujący mąż. Jak na kobietę sukcesu przystało nie ma dzieci, dużo pije a większość czasu poświęca pracy i dbaniu o sylwetkę, zapominając oczywiście o mężu. Całe życie wywraca się jej do góry nogami gdy odkrywa, że jej idealny na pozór małżonek ma inną kobietę we Włoszech. O zgrozo ma nawet z nią dzieci, a w momencie tego odkrycia Daniel przebywa w interesach w tymże kraju. Ponieważ dla Lily jest to zupełne zaskoczenie i nie ma jak urwać głowy swojemu partnerowi. Pod wpływem impulsu, którego iskrą był alkohol rzuca pracę, zostawia mieszkanie i udaje się w podróż do Włoch. Główna bohaterka opowieści nie ma o tym kraju zielonego pojęcia, nie zna języka i nie wie gdzie dokładnie szukać męża - wie, tylko, że chce go znaleźć. Jak można przypuszczać po przyjeździe do Włoch Lily szybko wpada w tarapaty. Na szczęście z opresji ratuje ją książę na białym koniu – owdowiały Włoch Alessandro, który nawiasem mówiąc w trakcie czytania kojarzył mi się z bohaterem brazylijskich czy wenezuelskich telenowel – typem, do którego wzdychają wszystkie kobiety od małych dziewczynek po staruszki. Następnie Lily staję się celem i kolejnym wyzwaniem dla Ligi Owdowiałych Cerowaczek, które swatają wszystko ze wszystkim. Ich sukcesy można liczyć w setkach połączonych par. Często jednak zdarzają się im wpadki, przykładem jest kobieta, uczulona na wieprzowinę, które zacne panie swatają ze świniobijcą. A potem - potem to się zaczyna dopiero dziać...
Czy
Lily odnajdzie swoje utracone szczęście we Włoszech, a Liga
Owdowiałych Cerowaczek jej w tym pomoże? Nie chcę opowiadać
wszystkiego. W każdym razie od połowy ksiązki zastanawiałem się
jakie będzie zakończenie i bardzo mnie zaskoczyło, gdy do niego
doszedłem.
Jedyne co dobrego o tej powieści można powiedzieć (a nie jest tego dużo), to jest to, że dobrze się ją czyta i strona za stroną znikają niezauważalnie. Nie jest to zasługa akcji ksiązki czy tego, że jestem ciekaw co za chwilę się stanie, po prostu powyższa książka jest zgrabnie i zrozumiale napisana. Poza tym czytanie i wyobrażanie sobie krajobrazu Toskani; lata; wolnego życia i nic nie robienia bardzo dobrze robi w dni, w których chce się zapomnieć o codzienności i uciec w marzenia. I to koniec dobrych rzeczy, które mogę powiedzieć o powyższej powieści.
Jedyne co dobrego o tej powieści można powiedzieć (a nie jest tego dużo), to jest to, że dobrze się ją czyta i strona za stroną znikają niezauważalnie. Nie jest to zasługa akcji ksiązki czy tego, że jestem ciekaw co za chwilę się stanie, po prostu powyższa książka jest zgrabnie i zrozumiale napisana. Poza tym czytanie i wyobrażanie sobie krajobrazu Toskani; lata; wolnego życia i nic nie robienia bardzo dobrze robi w dni, w których chce się zapomnieć o codzienności i uciec w marzenia. I to koniec dobrych rzeczy, które mogę powiedzieć o powyższej powieści.
Książkę
można czytać na dwojaki sposób. Można traktować ją jako
historię, która faktycznie mogła się wydarzyć lub jako bajkę.
Na początku próbowałem czytać tą powieść w pierwszy sposób i
denerwowało mnie w niej wiele nieprawdopodobnych rzeczy. Później
tą opowieść zacząłem traktować jak bajkę i już dobrze się
czytało.
Przytoczę
kilka rzeczy które mi się nie spodobało. Główna bohaterka -
Lily, jak z takiej postaci można zrobić główną bohaterkę? Ta
postać nie zasługuje,
żeby ją w jakikolwiek sposób wyróżniać. Kobieta-księżniczka, która chce żeby wszystko się wokół niej kręciło, typowa egoistka, a jak coś zaczyna się psuć to jest bardzo zaskoczona i zła na cały świat. Akurat ta postać jest realna, niestety dużo takich kobiet teraz funkcjonuje w społeczeństwie. Podejrzewam nawet, że autorka tej ksiązki jest jak jej główna bohaterka. Boże uchowaj mnie od takiej. Daniel, facet dla mnie nierealny, powód zdrady Daniela wytłumaczony jest bardzo mało wiarygodny. No chyba, że ten mężczyzna zdradza dlatego, że ma taką żonę. Poza tym Daniel po zdradzie w jednej sytuacji płacze. Który facet tak robi? Tak postępują raczej kobiety. Alessandro – tak mi się wydaje, że amerykanki chcą postrzegać Włochów: silny facet z zasadami, tradycja w sercu, uwodziciel, który swoim uśmiechem uspokoi nawet płaczące dziecko, a obcej kobiecie postawi obiad i nie chce w zamian sexu. Czy tacy są naprawdę Włosi? Liga Owdowiałych Cerowaczek – zamiast klnąć i narzekać działają i uszczęśliwiają samotne, opuszczone serca, poza tym połowa z nich zna angielski. Zresztą połowa Włochów w tej książce zna ten język. Dobre chyba mają tam szkoły. Same Włochy i Toskania przedstawione są jako raj na ziemi, gdzie wolno płynie czas, ludzie mają wielkie posiadłości ziemskie, prowadzą małe działalności gospodarcze, np. zakład fryzjerski, cukiernia czy stragan z warzywami lub też utrzymują się z turystyki. Nie ma fabryk, dużego ruchu, rumuńskich i tunezyjskich imigrantów. Czy takie są Włochy? Czytając książkę zastanawiałem się czy autorka faktycznie była we Włoszech. Z okładki dowiedziałem się, że jednak tak; ja nie byłem. Mimo wszystko i tak mam wątpliwości co do tego, że tak sielankowe życie jest w Toskanii. No i ten brak moralności w zakończeniu książki, bardzo mnie rozczarował, wszechogarniająca radość mimo zepsucia i rozpusty.
żeby ją w jakikolwiek sposób wyróżniać. Kobieta-księżniczka, która chce żeby wszystko się wokół niej kręciło, typowa egoistka, a jak coś zaczyna się psuć to jest bardzo zaskoczona i zła na cały świat. Akurat ta postać jest realna, niestety dużo takich kobiet teraz funkcjonuje w społeczeństwie. Podejrzewam nawet, że autorka tej ksiązki jest jak jej główna bohaterka. Boże uchowaj mnie od takiej. Daniel, facet dla mnie nierealny, powód zdrady Daniela wytłumaczony jest bardzo mało wiarygodny. No chyba, że ten mężczyzna zdradza dlatego, że ma taką żonę. Poza tym Daniel po zdradzie w jednej sytuacji płacze. Który facet tak robi? Tak postępują raczej kobiety. Alessandro – tak mi się wydaje, że amerykanki chcą postrzegać Włochów: silny facet z zasadami, tradycja w sercu, uwodziciel, który swoim uśmiechem uspokoi nawet płaczące dziecko, a obcej kobiecie postawi obiad i nie chce w zamian sexu. Czy tacy są naprawdę Włosi? Liga Owdowiałych Cerowaczek – zamiast klnąć i narzekać działają i uszczęśliwiają samotne, opuszczone serca, poza tym połowa z nich zna angielski. Zresztą połowa Włochów w tej książce zna ten język. Dobre chyba mają tam szkoły. Same Włochy i Toskania przedstawione są jako raj na ziemi, gdzie wolno płynie czas, ludzie mają wielkie posiadłości ziemskie, prowadzą małe działalności gospodarcze, np. zakład fryzjerski, cukiernia czy stragan z warzywami lub też utrzymują się z turystyki. Nie ma fabryk, dużego ruchu, rumuńskich i tunezyjskich imigrantów. Czy takie są Włochy? Czytając książkę zastanawiałem się czy autorka faktycznie była we Włoszech. Z okładki dowiedziałem się, że jednak tak; ja nie byłem. Mimo wszystko i tak mam wątpliwości co do tego, że tak sielankowe życie jest w Toskanii. No i ten brak moralności w zakończeniu książki, bardzo mnie rozczarował, wszechogarniająca radość mimo zepsucia i rozpusty.
Podsumowując, to nie jest książka dla faceta takiego jak ja. Nie jest to też powieść dla kogoś kto wraca do czytania po długiej przerwie. Nie żałuję, że ją przeczytałem mimo wszystko dobrze się ją czyta i nie jest taka zła. Myślę, że na jej podstawie mogłaby powstać dobra komedia romantyczna, może baśń filmowa, jakby zmienić parę rzeczy w scenariuszu, bo sam pomysł na tą historię jest dobry, ale zbyt wiele mnie w niej razi. Dla mnie to typowa bajka dla naiwnych dziewczynek.
A
co wy sądzicie o tej książce?
Za oknem cukierni zapamiętałam dużo inaczej. Ale tak sobie myślę, że postaram się wygrzebać czas, żeby ją ponownie przeczytać. Wtedy napiszę coś od siebie. Co Wy na to?
Napisz i ty recenzję, będzie ciekawe porównanie jak mężczyźni i kobiety postrzegają jedną książkę. Chociaż, mimo, że nie czytałam tej pozycji to wydaje mi się, że prędzej bym się zgodziła z twoim mężczyzną. Mam alergię na ten typ bohaterek i na ten gatunek literacki ;D
OdpowiedzUsuńWiesz ja postrzegam tą bohaterkę nieco inaczej. Dla mnie wina leżała gdzieś po środku...chociaż może faktycznie powinnam napisać recenzję i ja.
UsuńJak to jest książka o kobiecie, której wszystko wychodziło i nagle jej idealny świat się zachwiał to ja nie czytam, bo ja wolę jak bohaterka jest od razu po uszy w szambie ;)
OdpowiedzUsuńWiem, że to marny argument, ale bohaterka ląduje w szambie na samym początku;)
UsuńAle nie ma dobrej wróżki i karocy i pantofelków ;)
UsuńMoże dobrej wróżki nie ma, ale są dobre duchy w postaci zabawnych staruszek, a historia konczy się szczęśliwie;)
UsuńMnie urzeka okładka i myślę, że ksiązka zaspokoi moje gusta czytelnicze.
OdpowiedzUsuńO widzisz to daj znać jak Ci się podobała książka, bo jak widzisz wg. mojego faceta nie jest dla mężczyzn;]
UsuńFajnie ze swobą współpracujecie :) Podoba mi się to, ze w jednym poście o jednej ksiazce pisze dwoje ludzi i to jeszcze oczami kobiety i męzczyzny :) fantastycznie róbcie tak dalej, podoba mi sie to, a co do samej ksiazki to polece, ale mamie.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że będziemy się doskonalić w tym względzie;)
UsuńO, tą książkę mogłabym przeczytać, między nauką a pisaniem prac zaliczeniowych na studia:)
OdpowiedzUsuńPolecam - bardzo fajna i bardzo kobieca, chociaż niektórzy myślą inaczej;)
Usuńjaka fajna książka! Choć Twój Mężczyzna nie wyrażał się o niej jakoś super, czuję, że ja bym tę lekturę pokochał :D
OdpowiedzUsuńCiekawa ta recenzja, coś czuję, że masz prawdziwego, męskiego faceta, ale i tolerancyjnego, skoro przeczytał tę książkę i mimo, ze mu się nie podoba, potrafił wskazać jej plusy :)
Czekam na Twoją recenzję :P
Heh, On ma swoje zdanie na ten temat, a ja swoje. Moim zdaniem książka jest warta przeczytania;p
Usuń