Anne Bronte "Agnes Grey" - subiektywna opinia

Polscy pozytywiści jak chociażby Bolesław Prus czy Eliza Orzeszkowa swego czasu skutecznie zniechęcili mnie do tego rodzaju literatury, który określany jest jako klasyka (i brak ich znajomości powinien doprowadzać delikwenta do wstydu). Dlatego też nie sięgałam po powieści, które powstały na początku XX w. i wcześniej. Miałam jakiś taki nieokreślony uraz. Do czasu, w którym natknęłam się na Psa Baskerville'ów autorstwa Arthura Conana Doyle'go. Nawet nie wyobrażacie sobie mojego zdziwienia, które pojawiło się, w momencie kiedy dowiedziałam się, że autor wspomnianej już powieści urodził się w XIXw. a zmarł w pierwszej połowie XX stulecia. Dopiero wtedy zaczęło do mnie powoli dochodzić, że literatura, która ma więcej niż 100 lat i jest zaliczana do klasyki, może być ciekawa i nie odstręczać od siebie opisem łąki z dwoma kwiatkami na 3 kartki (nie traktujcie tego dosłownie, to tylko przykład;p). Dlatego też zaczęłam sięgać m. in. po takich autorów jak Bram Stoker, E. Bronte i jej siostry czy nasz rodzimy Henryk Sienkiewicz. 
Dzisiaj chcę Wam napisać kilka słów o powieści Anne Bronte pt. Agnes Grey

Powieść jest historią młodej kobiety, która dąży do samodzielności i decyduje się podjąć pracę. Jest to w znacznej mierze spowodowane jej sytuacją rodzinną; chociaż chęć usamodzielnienia się też ma tu poniekąd znaczenie. Młoda szanująca się kobieta w tamtych czasach miała ograniczony wybór, dlatego też Agnes zostaje guwernantką. Historia ta inspirowana prawdziwymi doświadczeniami autorki to opowieść o trudach i upokorzeniach, które musi znieść kobieta zajmująca się tą profesją. Podejmując pierwszą pracę tytułowa bohaterka z pewną naiwnością myśli, że w pracy z jej podopiecznymi pomoże jej pamięć o tym jaka była w wieku swoich uczniów. Jednakże dzieci okazują się niesforne, a pracodawcy wyniośli i nieuprzejmi. A może kiedy podejmie pracę u innej rodziny okaże się, że Agnes znajdzie w swoim życiu szczęście, którego pragnie?

Anne Bronte ukazuje w swojej powieści determinacje kobiety w dążeniu do samodzielności i poszerzania wiedzy. Agnes wychowywana w domu pełnym miłości zostaje rzucona na głęboką wodę i musi sobie radzić wśród ludzi, którzy nie liczą się z jej zdaniem oraz nie wspierają własnym autorytetem w pracy, którą wykonuje, a w której jest to niezbędne. Młodej kobiecie nie tylko brakuje pewności siebie, ale także umiejętności radzenia sobie w trudnych relacjach ze swoimi pracodawcami, jak również podopiecznymi. Miałam wrażenie, że ciężko jest się odnaleźć Agnes w nowym otoczeniu i zrozumieć zasady, które nim kierują. Ale w końcu nie ma się czemu dziwić, wszak do tej pory była chowana w pewnym stopniu pod kloszem i nie miała gdzie nabyć umiejętności, które ułatwiłyby jej odnalezienie się w nowej sytuacji. Jednak dzięki temu główna bohaterka wiele się uczy i staje się dojrzalszą osobą, która jest bardziej świadoma tego co czuje i jakie chce życie prowadzić.
Autorka ukazuje nam portrety kobiet, które muszą umiejętnie lawirować pomiędzy obowiązującymi normami, a tym co chcą osiągnąć i jak pragną żyć. Często ich działania i wybory, mimo powodzenia okazują się owocne w zaskakujące dla nich skutki, które niekoniecznie je zadowalają. Czasem muszą nauczyć się żyć w nowych warunkach, a innym razem los sprawia, że ich życie się odmienia na lepsze.
Dla mnie lektura Agnes Grey była podróżą do nieznanego świata i obyczajów, które nie obowiązują już w naszych czasach (a przynajmniej nie w takim stopniu jak wtedy). Myślę, że to właśnie dlatego nie odłożyłam tej powieści na bok, tak jak kilku współczesnych powieści dotyczących życia w dzisiejszych czasach. I mimo to, że często irytowała mnie poprawna postawa głównej bohaterki to jednak traktowałam to jako coś co było wynikiem wychowania, które odbierały młode kobiety w tamtych czasach. Co dokładnie jest takiego irytującego w samej Agnes? Otóż to, ze tak na prawdę nie potrafiła zaakceptować własnych uczuć i zawalczyć o coś na czym jej zależało (za wyjątkiem samodzielności, do czego w sumie została w nijaki sposób zmuszona przez sytuacje życiową). Miałam wrażenie, że główna bohaterka jest emocjonalną i życiową łamagą, bo wciąż zastanawiała się nad tym co jest poprawne, a co nie; co jest dobre a co złe; a dbanie o własne podstawowe potrzeby psychiczne traktowała jako coś nagannego. Miałam wrażenie, że Agnes jest masochistką, która w pewien sposób sama skazuje się na cierpienie, a przynajmniej pogłębia je bardziej niż jest to konieczne. Jednakże zdawałam sobie sprawę, że wtedy wiele kobiet było wychowywane tak, żeby nie zwracały na siebie uwagi, a poświęcały się innym - to było mile widziane w tamtych czasach i mam wrażenie, że taka postawa do dziś jest mile widziana. Myślę, że ta powieść przez postawę tytułowej bohaterki tym bardziej zasługuje na uwagę, bo zmusza do refleksji i sprawia, że kobieta przestaje mieć ochotę na bycie istotą bez wyrazu (a przynajmniej tak było w moim wypadku). Dzięki temu, że autorka postawiła w kontraście do Agnes kilka kobiet o niezbyt przyjemnych charakterach, to wiedziałam też jakich cech nie chcę się nabawić.
Cóż zatem mogę powiedzieć?
Polecam - tym bardziej, że dzięki tej powieści jeszcze bardziej mam ochotę być pewną siebie i świadomą swoich potrzeb kobietą:)

Komentarze

  1. Fajna recenzje, spodobało mi się że przedstawiłaś książkę w pewnym kontekście, a to rzadkie (niestety)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że Ci się podobało:).
      Jakoś nie umiałam o niej inaczej napisać.

      Usuń
  2. Jestem ciekawa, czy też bym odebrała bohaterkę w podobny sposób. Książkę chętnie przeczytam, bo bardzo lubię XIX wiek w literaturze. Fascynują mnie ówczesne zwyczaje, konwenasne, te relacje społeczno-kulturalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem ciekawa jak ją odbierzesz:)
      I też mnie interesuje XIXw. w literaturze, dlatego cieszę się, że jeszcze przede mną dużo książek do przeczytania z tego zakresu:)

      Usuń
  3. bardzo lubie 'podrozowac' w odlegla przeszlosc i z przyjemnoscia poznalabym Agnes Grey i jej owczesne obyczaje...dziekuje za ciekawa recenzje.ksiazka warta przeczytania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że moja recenzja przypadła Ci do gustu:)
      A książka spowodowała, że mam ochotę zapoznawać się dalej z twórczością sióstr Bronte.

      Usuń
  4. Ja zaś uwielbiam Prusa. Niewielu mamy w Polsce wybitnych pisarzy, a on nie dość, że pisał świetne, wielowarstwowe książki to jeszcze jego analizy psychologiczne bohaterów (a nawet podświadomości) wyprzedzały swoją epokę.
    Uwielbiam powieści sióstr Bronte, dlatego żałuję, że nie przeczytałam jeszcze tej powieści. Póki co czytam Profesora Charlotte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś nie przekonałam się do Prusa, chociaż nie mówię nie, bo do Sienkiewicza się przekonałam (o dziwo;P).
      A na "Profesora" się przyczajam, ale póki co nie mam kasy, żeby go sobie sprezentować:/

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. zapewniam, że nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto:)

      Usuń
    2. Wierzę. I kupię na pewno. :) W ogóle siostry Brontë mnie fascynują.

      Usuń
    3. mnie też - chciałabym mieć wszystkie ich powieści u siebie w biblioteczce;). W sumie trzy już mam, ale jeszcze trochę mi brakuje.

      Usuń
    4. Ja też chcę mieć wszystkie i pewnie do tego dojdzie, że w końcu się szarpnę i kupię wszystkie :)

      Usuń
    5. u mnie też pewnie znajdą się wszystkie. Ale będę musiała je kupować sukcesywnie, bo tak na raz mnie nie stać;p

      Usuń
    6. U mnie ta sama sytuacja :D

      Usuń
    7. o no widzisz:)...cóż za zbieżność;p
      Ale dzięki temu chyba bardziej będziemy cenić nasze siostry Bronte;p
      Ja oprócz "Agnes Grey" mam już "Wichrowe Wzgórza" E. Bronte (uwielbiam!) i "Jane Eyre" Charlotte Bronte:)
      Zatem mam na co odkładać;)

      Usuń
  6. Czytałam ją i jak dla mnie była taka sobie. Momentami wciągała, a czasami znów mogłam się zanudzić na śmierć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem nie ma może nie wiadomo jak wartkiej akcji, ale jak dla mnie to dość ważna książka, a poza tym już zdążyłam się przyzwyczaić do specyfiki powieści z XIX w.

      Usuń
  7. Osobiście niezbyt lubię czytać powieści osadzone w zamierzchłych czasach, zdecydowanie wolę uczestniczyć w bardziej współczesnych realiach, ale mimo wszytko chce zaryzykować i przekonać się, czy w przypadku twórczości Brontë też będę niedozwolona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubiłam takich powieści, ale sama się zaskoczyłam, że mi się spodobały jak zaczęłam po nie sięgać. Zaczęło się od "Psa Bascerville'ów" i "Wichrowych Wzgórz":)

      Usuń

Prześlij komentarz

W związku z ustawą RODO o ochronie danych osobowych, informuję, że na tej stronie używane są pliki cookie Google oraz inne technologie do ulepszania i dostosowywania treści, analizy ruchu, dostarczania reklam oraz ochrony przed spamem, złośliwym oprogramowaniem i nieuprawnionym dostępem. Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych i informacji zawartych w plikach cookies.